26 października 2011

64. Sześćdziesiąty czwarty. Posiedzenie rady nadzorczej.

-Hanka? Gdzie jesteś - głos w słuchawce niecierpliwie domagał się odpowiedzi.
-A jak myślisz kurwa!? W samochodzie zapierdalam jak dyliżans - Hanka wyraźnie wściekła wyryczała do słuchawki, którą za chwilę rozłączyła.

-Dawid, ona jest wściekła jak osa - zmartwił się Andrzej, sekretarz prezesa.
-A nie mówiłem, żebyś do niej nie dzwonił - zaśmiał się Dawid i wszedł do sali posiedzeń.
-No ale co ja mam teraz zrobić?
-Unikaj jej przez tydzień.

-No jedź kurwa debilko!! Na co się gapisz - Hanka w szale wrzeszczała za kierownicą swojego BMW, pokazując ludziom w sąsiednich samochodach jak mają jeździć żeby było szybciej. A oni, patrzyli na ruszającą się szybko postać w dziwnej kreacji i niefrasobliwej fryzurze. Wymachującej rękami i otwierającej usta w niezrozumiałym szale.
-Boże co za pizda - westchnęła Hanka - taaaaka pizda ze mnie, że chyba muszę majtki na głowie nosić. No żeby zaspać do pracy. O czym ja wczoraj myślałam - zamyśliła się jadąc już nieco spokojniej prostą prowadzącą wprost do biura.
-No tak od jutra urlop pracowniczy - skwitowała swój kolejny tygodniowy wyjazd służbowy.

Drzwi biurowca rozstąpiły się przed nią jak Morze Czerwone i powitał ją słodki głos recepcjonistki tuż za nimi.
-Dzień dobry! W czym mogę pani pomóc? Pani do jakiej firmy chciała by się dostać - zapytała młoda osóbka za kontuarem.
Hanka przystanęła. Zrobiła oczy jak pięć złotych i parsknęła śmiechem.
-Kochanieńka musisz się jeszcze sporo nauczyć. Dzień dobry. Otwórz mi lepiej windę - rozkazała poprawiając sobie poły czegoś co miała na sobie, związując je paskiem od tego czegoś.
-Ale musi się pani wpisać do zeszytu - poleciła młoda.
-Droga pani - zaczęła spokojnie Hanka - nie mam czasu wpisywać się w pani pamiętnik. Czeka na mnie rada nadzorcza w prezesem na czele, a ja jako dyrektor pionu marketingowego powinnam być tam od pół godziny - wyjaśniła oschle Hanka - rozumiesz?
-Yyy no tak, ale do zeszytu musi się pani wpisać o której pani weszła - nie dawała za wygraną młoda.
Hanka zrobiła się purpurowa. Wcisnęła guzik windy dla gości, gdy w tym czasie do recepcji wszedł postawny facet w uniformie ciecia.
-Dzień dobry Pani Dyrektor! - zaskoczony wyskoczył zza kontuaru żeby włączyć windę dla pracowników - z tego co wiem już na panią czekają. Proszę poprawić fryzurę troszkę, bo się przekręciła w bok - uśmiechnął się.
-O jej! Dziękuję Panie Maćku, na pana zawsze można liczyć. Swoją drogą tej małej przyda się kilka lekcji - wskazała skinieniem głowy na młodą - pokaż jej księgę twarzy firmy - poprosiła Hanka i weszła do windy.
-Oczywiście! Przepraszam za nią, jest tu od wczoraj - wyjaśnił i odszedł zażenowany do recepcji.

-Hanka! Jesteś wreszcie - Dawid przywitał ją cmoknięciem w policzek - nic się nie martw. Przedłużyłem nieco wstęp finansowy, żebyś miała czas operacyjny na dojazd. Prezes nie zauważył, że Ciebie nie ma. Jest dziś nieprzytomny, piątek rozumiesz. Mówił... - Dawid relacjonował poranny przebieg wydarzeń gnając z Hanką przez korytarz wprost do paszczy lwa sali posiedzeń. Hanki ubranie rozmierzwiało się z każdą chwilą coraz bardziej, toteż poprawiała je nerwowo co rusz.
-No dobra a co z projektem? - zapytała Hanka.
-Zbajevica dziś nie będzie - uspokoił ją.
-No to kurwa mogłam spać dalej.
-Stój! - zatrzymał ją Dawid - co Ty masz na sobie? Czy to nie... szlafrok ten ode mnie? - zrobił wielkie oczy, nie zauważając wcześniej co ona właściwie na sobie ma.
-Nic nie mów - ubłagała go Hanka.
-Dobra - zachichotał - ale włosy ci chociaż poprawię. Jadłaś coś? mamy 15 minut do ponownego rozpoczęcia więc wrzuć choć kęs na żołądek - zatroszczył się Dawid i zawołał do nich chłopaka z wózkiem wypełnionym kanapkami i napojami, który codziennie rano przechadzał się po biurze w poszukiwaniu potencjalnych klientów.
-Masz - wręczył Hance pierwszą lepszą drożdżówkę jaką złapał. Hanka ugryzła dwa kęsy i wrzuciła resztę do kosza.
-Idziemy idziemy.
Poszli.

-O witam! Pani dyrektor, cóż za.... oryginalny strój - przywitał ją prezes z uśmiechem na twarzy i odsunął dla niej krzesło przy stole.
-Cześć Waldek - przywitała się - wybacz ale zaspałam - wyjaśniła bez ogródek.
-Spoko, zdarza się, nic nie straciłaś - uspokoił ją.
Byli od dawna w koleżeńskich stosunkach, właściwie od czasu kiedy Hanka próbowała jego masz wsadzić swoje bocianie gniazdo. Ale się nie udało. Żałowała, bo kawał przystojnego chłopa był z niego i często fantazjowała o nim w pracy, ale życie postanowiło inaczej. A właściwie jego Wacław postanowił.

-No to teraz poprosimy panią Dyrektor Marketingu o zaprezentowanie umowy - odezwała się moderatorka spotkania, którą była młoda przydupaska szefa, blondwłosa tyczka z wielkimi oczami i cyckami jak kurze prypcie.
Hanka wstała, poprawiła szlafrok i uśmiechnęła się. W tej chwili ktoś parsknął śmiechem ponieważ oczom zgromadzonej dziesiątce ludzi oto ukazała się piękność w szlafroku z rozmierzwionymi włosami, w których ukrywała się niechlujnie wciśnięta spinka. Odziana w łososiowy szlafrok z dekoltem po samą cipkę i długi po pół udziec. Nienaganny makijaż Hanki psuła jedna rzecz - mak na zębach.
Dawid oprzytomniał.
-Kurwa mać to była makówka - westchnął pod nosem przypominając sobie drożdżówkę, którą wcisnął Hance przed posiedzeniem. Skinął na Hankę głową i pokazał gest językiem by wytarła choć trochę maku z zębów. Nie załapała.
-Proszę państwa - zaczęła - zanim przejdę do tematu chciałabym kilka słów wyjaśnień. Mamy piątek tak? - zapytała retorycznie tłum.
Skinęli głową.
-Zatem postanowiłam, że dziś będzie to dzień swobodnych ciuchów i dlatego przyjechałam do państwa w szlafroku - w tej właśnie chwili olśniło ją co Dawid miał na myśli i szybko zlizała część maku - z makiem na zębach, który pochodzi z drożdżówki jaką wcisnął mi przed wejściem tu, mój asystent - wskazała na Dawida - dziękuję Dawid, oooraz z nieuczesanymi włosami, bo zwyczajnie zaspałam. Moja propozycja jest zatem taka - ciągnęła dalej Hanka - aby uniknąć dziś świętowania mega wkurwa na każdego i dziwnych uśmieszków, chciałabym aby każdy poczuł się swobodnie i zdjął to co go właśnie uwiera pomijając bieliznę.
Popatrzyli na nią jak na kosmitkę z makiem w zębach.
-No już już - pogoniła zgromadzenie - znamy się tyle lat i widzieliśmy się w bieliźnie choćby na wyjazdach, więc się nie krygujcie już tak.

Ku zdziwieniu Hanki wszyscy wstali i kolejno zdejmowali, jeden marynarkę i krawat, inny spodnie, jeszcze ktoś buty. Sam prezes rozebrał się do koszulki i slipek zostając w pantoflach, szelkach do skarpet i skarpetach.

-No to plan umowy wygląda następująco - zaczęła Hanka kiedy półnagie towarzystwo siedziało już wygodnie w fotelach i słuchało z ciekawością półnagiej Hanki.

Kiedy skończyła ludzie rozpełzli się po biurowcu nie zakładając na siebie zdjętych wcześniej ubrań. Na sali pracowniczej zawrzało, ale nikt nie pytał co się stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz