Ona ogólnie rozumem nie grzeszy specjalnie, ale ma swoje zdanie na ten temat u uważa, że nie rozum się liczy a uczucia i umiejętność radzenia sobie w życiu.
Póki co Hanka na tym wychodzi całkiem nieźle. Dorobiła się ciężką pracą własną wysokiego stanowiska kierowniczego nie kończąc żadnej szkoły wyższej. Da się? Da.
-Mamo!!! Gdzie są ręczniki? - wrzask z łazienki niósł się chyba przez pół bloku.
-Przełożyłam je do szafki nad klopem! - wrzasnęła Hanka i wróciła do picia ze mną popołudniowej kawy.
-Ale co ty właściwie będziesz robił chłopcze malinowy? - zapytała Hanka?
-Muszę zrobić podchlapkę, bo mam randkę - Michał zbył ja krótka odpowiedzią.
-Pod... co? Jaką randkę? Z kim? Był tu? Znam go? - Hanka nie dawała za wygraną.
-Mamo, skąd masz go znać jak ja go poznam dopiero dziś na żywo, pomyśl chwilę zanim zapytasz... Boszsze... - jęknął Michał i zatrzasnął drzwi łazienki.
Piętnaście minut później biegał już po mieszkaniu w samym ręczniku owiniętym wokół pasa nerwowo go przytrzymując żeby broń boże nie spadł na podłogę kiedy będzie naciągał na siebie slipy lub skarpetki. Ostatecznie stwierdził, że nie ma to sensu, bo w tym domu i tak wszyscy widzieli go nago i raczej nikt nie będzie zgorszony, więc chwilę później nie biegał już niczym.
-Michał! Zboczeńcu! Zakładaj gacie bo Ci jajka zmarzną! - wysapała Hanka ze zgorszeniem i puściła w moja stronę oko.
-Nachlapałem trochę w łazience, pościerasz? Bo ja się nie wyrobię. Sorry mamcia! - wydusił z siebie Michał zaciągając po kolana śnieżnobiałe skarpetki.
-Kurwa! Znów mam zmywać po tobie gnoju? O nie! Nie ma mowy. Kupię Ci miskę taką z kranem (przyp. własny - chodziło jej o bidet, ale ona nigdy nie pamięta jak to się zwie) i przestaniesz robić sobie lewatywy siedząc na kiblu czy gdzie tam siadasz - wysyczała do Michała Hanka i odwróciła się do mnie - widziałeś gówniarza, nie dość że matka na szmacie jeździ to jeszcze ma czelność mi mówić, żebym posprzątała po jego płukaniu... - westchnęła i uśmiechnęła się promiennie - jutro zrobię z tym porządek - stwierdziła i wychyliła ostatni łyk kawy.
Dwa dni później rozdzwonił mi się telefon. Dzwoniła Hanka.
-Słuchaj wpadnij do mnie na kawę. Mam interesa do Ciebie.
Chodziło jej oczywiście, żebym pomógł jej przymocować zakupione cacko w łazience, na które już od dawna miała przygotowane miejsce.
-No dobra będę za godzinę. Może poproszę brata, żeby tez wpadł, on się na tym lepiej zna.
-OK, czekam na was zatem kochani. Jeszcze nie przywieźli mi zamówienia, ale za godzinę powinno już być.
-Znów kupowałaś w sklepie internetowym czy przez telefon w sieci X?
-W sieci X, nie mam czasu biegać po sklepach. Domówiłam do kompletu.
Rozłączyła się.
Pan wniósł pudło sporych rozmiarów do mieszkania. Chwilę później we trójkę pieczołowicie rozpakowywaliśmy pakunek.
-Hanka! Kupiłaś młodemu pisuar? Dobra matka z Ciebie! - uśmiechnął się do niej brat - tylko, że ty nie masz gdzie go powiesić.
-Jak to? Kurde. Miała być miska do podchlapek. Jak to się nazywa? Buduar? Pisuar?
-Bidet kochanie, bidet.
Pisuar służy chłopakom. Bidetu wciąż nie kupiła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz