17 października 2011

58. Pięćdziesiąty ósmy. Detektyw-sprzątaczka czyli Kopciuszek bez majtek część 2.

-O ludu kochany! A co tu się zdarzyło! Matko przenajświętsza! - zza ciemnobrązowych drzwi biurowej łazienki wydobyły się głośne wrzaski sprzątaczki, która chwilę wcześniej minęła w korytarzu Dawida.
Żegnał się właśnie lekkim machnięciem ręki ze zbiegającą po schodach Hanką.

-Wszystko w porządku? -Zainteresował się Dawid zaglądając za drewniane drzwi.
-W porządku? Panie kochany, jakaś rura pękła albo nie wiem. No ktoś tak nachlapał, że można się zabić! -wydyszała z siebie zawiedziona sprzątaczka.
-Pani Ewo nie ma co wzdychać, trzeba to posprzątać, wysuszyć podłogę i już -Dawid delikatnie rozplanował jej pracę i oddalił się do swojego boksu.
Uśmiechnął się pod nosem - No, no Hanka, narozrabiałaś...

"Czerwone korale, czerwone niczym wino, korale spornej jarzębiny i łzy dziewczyny i na na na...." Pani Ewa podśpiewywała sobie pod nosem wycierając jezioro, które stworzone mocą brudnej pipki i podchlapującej się Hanki rozciągało się właśnie w łazience tuż przy zlewach.
-Boziu kochany, co tez trzeba robić, żeby tyle wody na podłogę wylać z takiego ogromnego zlewu. No jakby się kot w zlewie kąpał, to by tak narozlewał - snuła domysły sprzątaczka.
Kilkoma ruchami ogromnego mopa z frędzlami wytarła prawie do sucha podłogę od białego marmuru na ścianie po granitową fasadę zlewów.
-No to czas opróżnić śmietniki - zadyrygowała pod nosem własną pracą i chwyciła za kubeł stojący tuż przy wejściu do dalszej części łazienki, gdzie znajdowały się kabiny.
-O a to co? - zauważyła czarne zawiniątko, które chwyciła delikatnie w dłonie i już wiedziała co ma w rękach.
-No żeby majtki tak rzucać po łazience. Pewnie się jakaś przebierała i jej spadły tutaj i zapomniała wzięła. No nic to trzeba będzie je oddać - zerknęła na materiał, na którym białymi literkami tuż przy gumce pasa wypisane było HK.

Poranek w biurze upływał leniwie. Środa nie należała w tej firmie do pracowitych dni. Zwykle odbywały się w ten dzień posiedzenia zarządu, zebrania pracownicze, panele dyskusyjne, bądź ludzie marnowali masę czasu na wygłaszanie prezentacji przygotowanych wcześniej w pocie czoła, choć mało kogo interesowało naprawdę co na nich się znajduje i jaki to ma wpływ rzeczywisty na ich pracę.
Hanka wraz z Dawidem musieli wysłuchiwać we środy godzinami ględzenia współpracowników, wyjaśnień, relacji, raportów i sprawozdań a do tego najnowszych osiągnięć działu personalnego na temat nowych szkoleń e-learningowych, które przygotowywane były pieczołowicie dla pracowników terenowych.
Hanka kontrolowała właśnie stan swoich rajstop i lakieru na paznokciach. Dawid już nie notował. Był artystą jednego rysunku. Kiedyś nawet wymyślił, że powinien był zrobić wystawę swoich bazgrzydeł kartkowych z posiedzeń, na które nierozerwalnie chodzi z Hanką. Mazał właśnie coś w stylu potwora z muszli klozetowej podpisawszy to: "Prelegent".
-Przestań - syknęła szeptem z promiennym uśmiechem Hanka. Bawiły ją te jego mazajki, bo zawsze wyobrażała sobie, że się ruszają i miała w tym swój świat.
-Pani Hanno a pani co o tym myśli? - "prelegent" wycedził pytanie wprost do Hanki.
-Yyyy no ja myślę, że marnujemy na to czas. podyskutuję o tym z moim asystentem i myślę, że uda nam się to załatwić jeszcze przed terminem wyznaczonym w prezentacji.
Dawid zachichotał patrząc na czerwoną jak cegła Hankę. Komponowała się właśnie kolorystycznie z sukienką, którą miała na sobie. Jednoczęściowa krwistoczerwona sukienka, pod którą błyszczały delikatne rajstopy zakończone jebitnie czerwonymi szpilami na średnim koturnie pod palcami.

Wyszli z dusznej sali.
-Dawid kurwa padam na ryj. Jeszcze dziś nic nie jadłam. Sylwek mnie wczoraj molestował, żebym mu bajkę przeczytała, więc czytałam aż nie padł. Tylko, że ten pajac Marcin dał gówniarzowi wieczorem spróbować Tigera... no więc wiesz, dzieciak oczka w sztorc i na wartę... - zawiesiła głos zerkając na to co dzieje się na sali ogólnej.
-Tej, patrz - wskazała palcem Dawidowi trajektoria obserwacji - co tam się dzieje?

Między boksami przechadzała się pani Ewa ze swoim magicznym wózkiem sprzątającym i co chwila zagadywała do kogoś płci żeńskiej nawiązując krótką rozmowę i pokazując jakieś zawiniątko. Jakieś 5 metrów od nich pani Ewa wydyszała -Oooo Pani dyrektor! Wszędzie pani szukałam!
-Czy coś się stało pani Ewko? - zainteresowała się Hanka wskazując na swój gabinet - zapraszam do mnie.
-A nie nie. Nie trzeba, bo widzi pani pewnie by pani później szukała, a szkoda. A ja znalazłam pani majtki w naszej łazience - sprzątaczka wyciągnęła z kieszeni fartucha czarne zawiniątko materiału i wyciągnęła rękę ku Hance - uprałam je wczoraj w domu, bo pani już w pracy nie było, a nie chciałam oddawać brudnych - kobieta uśmiechnęła się i oddała Hance majtki.

Zastygnięta jak z betonu Hanka patrzyła na kawałek materiału skrupulatnie złożony i wciśnięty w jej rękę, jakby właśnie otrzymała przesyłkę z Jowisza.
-Nooo Kochana odzyskałaś gatki - wyszeptał Dawid ledwo powstrzymując śmiech.
-Kurwa widziałeś to? Czy ty to widziałeś? Ona wyprała moje majtki - szeptała Hanka stojąc jak posąg grecki na tle swoich drzwi do gabinetu - jak ona je kurna znalazła? Jak ona wpadła na to, że są moje! - syknęła.
-Kiedyś mówiłaś, ze masz takie same inicjały jak producent damskiej bielizny. To by się zgadzało HK - wyjaśnił szybko Dawid i zaciągnął szefową do gabinetu - chodź zjemy coś i kawę chluśniem bo uśniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz