7 października 2011

44. Neljäskymmenesneljäs. Październik miesiącem kutasów i różańca.

Się nie śmiej się kurwa! - nawrzeszczała na siostrę - to poważna sprawa, do tego stopnia, że postanowiłam pójść w modły i idę do kościoła.

Gdybym nie znał Hanki to pomyślałbym, że nic w tym złego i dziwnego, ale Hanka nie chodziła do kościoła, tym bardziej nie widziałem jej tak sfrustrowanej.

Poszła, odpieprzyła się lepiej niż stróż na boże ciało, biała sukienka, najlepsze szpilki i bolerko w kolorze rozkładającego się ze starości łososia.
W kościele nie była od dziecka, więc zapomniała już kompletnie wszystko czego babuszka ją skrupulatnie i usilnie uczyła. Nawet patrząc na ludzi nie bardzo wiedziała co ma z wodą święconą na wejściu zrobić, więc chlapnęła se po oczach i poszła dalej oszołomiona lodowatym prysznicem.
Przycupnęła z brzegu, siedziała chwilę póki jej jakiś geriatryk nie przepchnął dalej. W ostateczności siedziała ściśnięta starymi ludźmi w środku ławki błagając najwyższego żeby tylko wszystko się udało.

Msza. Jodłujące w niebogłosy staruszki zagłuszył nagle skrzeczący na cały kościół dźwięk plimkania i plumkania.
-Kurwa! - syknęła pod nosem Hanka - Kurwa! Nie wyłączyłam telefonu! I jak durna klnę w kościele.... Usmażę się w piekle.... Ja rypię jaka ja tępa jestem....
Na szczęście żadna z geriatryczek jej nie słyszała. Zauważyła tylko, że część z nich ma nawpychane do uszu waty lub czegoś w tym stylu. Same siebie chyba nie słyszą - pomyślała Hanka i oddała się znów kontemplacji wyłączając dzwonek telefonu.

Po całej wieczności jaką stanowiło 11 minut i 34 sekundy siedzenia w ławce kościelnej zachciało jej się pić. Stwierdziła z radością, że nie od parady nosi ze sobą butelkę wody w torebce, toteż ochoczo wyciągnęła ją i łyknęła rozradowana dwa łyki.
A się wrzawa podniosła, aż sobie kieckę zalała. Babiczki rumor podniosły, że to nie przystoi, że co ona sobie gówniara wyobraża w domu bożym pić.
-No zaschło mi w gardle kurde, jak mam śpiewać i wznosić modły jak nie mogę słowa z suchego gardła wydusić?!
Umilkły.
Panie kochany niech no mojemu staremu zacznie stawać znowu, toż to jedyna moja nadzieja w Tobie, że on kochanki żadnej nie ma, bo jak ma to łeb mu roztrzaskam o kamień, to znaczy nie pozwolę mu cudzołożyć - wzdychała w myślach do stwórcy.

-Idzie pani czy będzie pani tak tu siedzieć i gapić się w ten obraz? - usłyszała z boku Hanka. Stała nad nią jedna ze ściskających ja w ławce babć chętna wyjść z ławki by oddać się uciesze przyjęcia komunii.
-Idę, idę, co się pani tak piekli? - choć sama nie wiedziała gdzie i po co ma iść, ale poszła za tłumem.
Klęknęła i zerkając na bok by podejrzeć co ma robić rozdziabiła gębę jakby miała zaraz zjeść coś dużego. Z boku wyglądała zapewne jak żywy pisuar lub maszyna do obciągania spragnionym przechodniom.

Jak się niestety okazało po chwili nie o komunię chodziło a o darmowe różańce, które stary ksiądz rozdawał w asyście gówniarza w komży. Ale opłatek na jezor schowany w paszczy też dostała.
Wstała i poszła przeklinając coś pod nosem - Szlag by to, ani to smaczne ani pożywne a do zębów i podniebienia się klei jak głupie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz