16 sierpnia 2011

6. The sixth. I nie wódź nas na pokuszenie.

Skończyłeś studia? Wielka mi rzecz. W naszym kraju to naprawdę żaden wyczyn.
Jest tyle uczelni, tyle kierunków i tyle fakultetów, że dla każdego wystarczy na pewno.
A i dostanie się na którąś z miliarda uczelni nie graniczy już nawet z przypadkiem nie mówiąc o cudzie.
Sielankowe 3-6 lat studiów ani się człowiek obejrzy i mija jak z bicza trzasnąć. Względnie w czasie studiów jakoś wyżyć się da. A to praca dorywcza, a to wykładanie towaru lub obsługa klienta w sklepie, KFC czy McD. Pracy w bród do wyboru do koloru. Pracodawcą się opłaca, bo to i na zlecenie lub dzieło, czasem na czarno. Ważne, że podatków jako takich odprowadzać nie trzeba a zwolnić można w każdej chwili ot tak sobie ciach.

Niektórzy ambitniejsi studenci zaciągają się do firm ze swojej branży robiąc dzikie staże, praktyki i podpisują umowy współpracy wierząc ślepo, że po skończonych studiach drzwi do kariery w owej firmie lub u konkurencji będą przed nimi stały otworem, ba! Że powitani zostaną chlebem i solą w tle hymn państwowy i powiewające flagi, a koledzy po fachu ukłonią się i wręcza umowę na zawrotną sumę pieniędzy (pensji). Sielanka i splendor, żyć nie umierać.

Prawda jest jednak nieco inna o czym młodzi absolwenci przekonują się wcale nie zaraz po studiach szukając pierwszej często poważniejszej pracy, ale jakiś czas później. No bo firmy lubią takich nieociosanych młokosów, których można zawsze na swoją stronę ładnie przerobić i plastyczni tacy są, że wszystkie głupoty do łba przyjmą z ochotą i nie postawią się szefowi i nie powiedzą, że coś jest głupie lub nijakie. Jak ślepcy będą powtarzać mantrę firmy do której trafią wierząc, że zbawiają właśnie świat i uszczęśliwiają społeczeństwo swoim oddaniem.

Runek pracy w Polsce wygląda dość groteskowo mym zdaniem skromnym, bo pracy jest w brud ale głównie brudna. Ciśnie się na jęzor, że na czarno lub w szarej strefie najwięcej ale to politycznie niepoprawne jest przecież.
Przeglądasz ogłoszenia i widzisz wręcz przesyt zapotrzebowania - fryzjery, makijażysty, robotnik budowlany, kurzach do Chińczyka lub opiekunka i ulotkarz. No szał pał i świzd pizd by chciało zakrzyknąć się, ale dech odbiera niestety wzdechnięcie nad losem - co począć.

Podniesienie wieku emerytalnego to pomysł dobry i zły zarazem, bo mamy dziś niestety sytuację patową w naszej demografii.
Młodzi mnożyć się nie chcą w pędzie za karierą, nie chcą też dlatego, że nie mają na Smarka kasy - koło zamknięte. Pracować chętnie chcą ale nie za grosze, a im większe miasto tym większa rozpiętość. Nęceni pokusami wsiadają w pociągi i jadą ku lepszemu do wielkich aglomeracji licząc na łut szczęścia, bo 2 tysie w Pierdziewie robią szał, ale w Molochu niestety już nie. Bo mieszkanie, bo bilet miejski, bo piwko z kolegami, bo kino, bo zakupy, bo ciuchy, bo imprezka, bo rachunki i klops=0zł.
Ale Ci co mnożyć się chcą lub się już przemnożyli i podzielili obowiązkami pracować też muszą i chcą bardziej niż Ci niepodzielni, ale pracy znów nie ma specjalnie, bo intratne miejsca pracy okupują babcie i dziadkowie. A pracy się nie mnoży, a dzieli jak włos nie na czworo a na nieskończoność. Bo nagle się okazuje, że jak już młody pracę wśród geriatrii dostanie, to robi to samo co pani Hania przez ostatnie 20 lat, ale skoro można ją odciążyć to czemu nie!
Urzędy i Państwowe posadki przesycone są do szpiku geriatrią i kompletnie niepotrzebnymi miejscami pracy - w jednym instytucie w pewnym dziale 8 inspektorów a pracy dla 3.

Ale nie o tym. Pat polega na tym też, że szukając pracy
albo nie masz doświadczenia i dlatego Cię nie chcą, albo masz doświadczenie i dlatego Cię nie chcą. Masz studia - za mądry na posadkę, nie masz studiów - za głupi na posadkę. Masz studia i pracowałeś - za ambitny na angaż, masz studia i nie pracowałeś - za leniwy na angaż. Chcesz do państwówki - tam sama geriatria, chcesz do prywaciarza - to pewnie bez umowy lub nic pewnego.

Kolejny pat to to, że młodym ambitnym ludziom po studiach wydaje się, że będą pracować w nowoczesnych wnętrzach w młodym, sympatycznym zespole, że nie będzie scesji ani nieporozumień a praca będzie czystą przyjemnością polegającą na dokonywaniu wyborów między jednym klientem a drugim lub podpisywaniu papierków, dokumentów i nieustannym uśmiechaniu się do siebie. Niestety karmią nas takim wizerunkiem pracy - media, szczególnie fajtastyczne amełykajskie seriale, nasze rodowite polskie również. Bo rzeczywistość jest zupełnie inna. Ambicje mają szansę po studiach jeszcze przez kilka miesięcy, później przekształcają się w dziką rządzę posiadania lub osiągania albo kompletnie odchodzą w niepamięć a wszelki zapał i chęć do podnoszenia kwalifikacji lub własnych umiejętności, poprawiania świata i ulepszania społeczeństwa, gdzieś powolnie zanika.
Mam taki jeden błyskotliwy dowód na to: mój niegdysiejszy dyrektor, facet przed 50. ułożony zadbany, ustabilizowany, z wielkim sercem i doświadczenie, ze świetnymi pomysłami i doskonałą percepcją rzeczywistości i umiejętnością znajdywania rozwiązania i wyjścia z najtrudniejszych sytuacji. Sam stwierdził co następuje: Wie pan, po 3 latach pracy tu - skrzydła opadły mi już dawno.
Wtórując mojej koleżance z pracy - najgorszą materią na zmiany - człowiek.

I teraz, jak mamy zmieniać i ulepszać nasz kraj skoro większość państwowych miejsc pracy okupują ludzie pamiętający czasy króla Ćwieczka, wychowani w innym systemie wartości z wpojonym innym podejściem do pracy i życia, którym ambicje i chęci opadły przed pierwszym rozbiorem Polski. Młodzi ludzie, a przynajmniej duża ich liczba naprawdę mają pomysł na to jak zrobić nam Polsce dobrze by państwo trwało i funkcjonowało sprawnie a do tego się nie rozleciało. Ale prawdopodobnie nigdy taka zamiana się nie ziści, bo wiek emerytalny rośnie wraz ze wzrostem liczby ludzi po studiach z wygórowanymi ambicjami.

Dziś przeżyłem szok - jeszcze niespełna rok temu słyszałem jęki i stęki, że brakuje w Polsce lekarzy i pielęgniarek, a dziś usłyszałem, że etaty są pozajmowane na full i nie będzie przyjęć do najwcześniej końca roku. Pytam się jaka stara rura zajęła moje miejsce pracy?! Jak mam pracować na emerytury dziadów 65+ skoro nie chcą mnie zatrudnić choć bardzo tego chcę! Jak kurwa mam to zrobić pytam jak?

Może lepiej było 12 lat temu wybrać zawodówkę o specjalności stolarz lub piekarz - dziś miałbym pewnie kasę upchnięta nie tylko na koncie ale i w szufladach w domu - własnym domu.

Nie wódź na pokuszenie studiami tych młodych głupich ludzi Panie, bo nam się Państwo zesra i okoniem stanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz