19 sierpnia 2011

11. The eleventh. A przez niego wszystko się stało.

K. pompuje rynek i gospodarkę. Tak tak, nie pomyliłem się.
Robi to podobnie jak każdy z nas każdego dnia mniej lub bardziej. Ale K. pompuje rynek bardziej.
Właściwie gdyby mogła zamieszkała by w galerii handlowej, ale nigdy tego nie zrobi, bo stała by się tzw. Galerianką, a nie chodzi przecież o zamienianie w materię np. butów materii organicznej.

Nie w tym rzecz. Bo kupowanie to przyjemność. Czyż nie.
I do kupowania, a właściwie do procesu kupowania potrzeba niezwykle wielu zmiennych. Ale ja mam na uwadze dwie, o których wspomniała niedawno K.

Buty i torebka.

Bez onucy do sklepu nie pójdziesz, no bo jak. Na boso? Można, ale w tym mieście graniczy to ze sportem ekstremalnym.

Mówi się, że kobietę pozna się po tym co ma w torebce i jak ma w torebce. To dość ryzykowne posunięcie, gdyż w wielu tzw. torebkach czają się dziwy niestworzone. Aż dziw bierze, że właścicielka się w tym łapie i nikt do tej pory nie zgłaszał jej zaginięcia.

-Dzień dobry! Policja? Chciałam zgłosić zaginięcie koleżanki! Ostatni raz widziano ją w okolicy jej torebki! Szukała lusterka! Tak się boję, że ją wciągnęło!

Ale do rzeczy. Podobno porządek w torebce świadczy o tym, że kobieta jest ułożona i potrafi zorganizować nie tylko swoje życie ale i cudze, potrafi dysponować dobrze finansami (dobry żart...) i skutecznie prowadzi gospodarstwo domowe.

Bez torebki też niespecjalnie kobiecie się chce chyżo czmychać pomiędzy regałami i wieszakami, no bo portmonetkę schować gdzieś trzeba, a do tego lakier do włosów na wszelką pogodę, lusterko co by dobrze wyglądać w przymierzanych łachach, telefon do przyjaciółki, ostatni numer topowego pisma co by sprawdzić najnowsze trendy i nie kupić bubla, chusteczki na wypadek rozmazanego makijażu lub płaczu nad cenami, skalpel do wycinania skórek i przycinania czegoś, długopis wszelkiej maści i koloru do podpisania paragonu przy kasie, dropsy lub orzeszki w czekoladzie na wypadek głodu straszliwego, bo zakupy potrafią trwać długo i człowiek głodnieje w trakcie, do tego gumy do żucia żeby z pyska nie zionęło przy kasie, nożyczki do obcinania odstających nitek, igła z nitką do przyszycia odstającego guzika w garsonce lub zaszycia na szybko dziurki w topie, spinka do włosów na wypadek wiatru, parasol na deszcz, klapki japonki na kosmiczne upały i krem do twarzy, żeby czuć się świeżo na szybko, butelka wody gdy człowiek spragniony jak znalazł - idealna, apaszka na szyje gdyby się nagle ochłodziło, odtwarzacz muzyki żeby się nie nudziło, ostatni numer Panoramy z głową dla rozrywki w autobusie miejskim lub kniga obszerne romansidło o gadającym wietrze czy jakoś tak, okulary przeciwsłoneczne wiadomo po co i okulary korekcyjne na niedowierzanie w ceny, bilet miejski sztuk 2 na tam i z powrotem (choć z tym może być gorzej) i klucze do domu.

Pewnie panie w tym miejscu wymienią jeszcze tuzin innych rzeczy. Ja skupiłem się na tych, które sam widziałem w torebkach. I uświadomiłem sobie właśnie, że torebka damska nie zna granic i trochę ma to sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz