-Hanka - jęknąłem do słuchawki - seksu mi się chce.
-Hahaha - roześmiał się głos w słuchawce - to się umów z kimś. No ja Ci nie pomogę, a syna Ci nie odstąpię.
-Zwariowałaś chyba kompletnie. Ja się nie umawiam w ciemno - oburzyłem się.
-To umów się w jasno, albo idź do klubu. Chcesz, to pójdę z Tobą, może Ci coś wyrwiemy - uradowana wypaliła do słuchawki - zbieraj dupę! Będę u Ciebie za dwie godziny.
Była punktualna jak zawsze. Dwie godziny to dwie godziny i dlatego o 20:11 rozdzwonił się dzwonek w moich drzwiach.
-Gotowy na podryw? - przywitała mnie od progu Hanka ubrana jakby miała w planie wyrwać pół klubu, do którego zmierzamy.
-Gotowy. Ale tylko w kwestii ubrania. Psychicznie tego nie czuję - zmartwiłem się.
-Nie smutaj. Chodź, trzeba Cię nieco przebrać bo masz znów założone ciuchy antygwałtki - zaśmiała się i wparowała do mojej sypialni, w której stała szafa.
Wcisnęła mi w ręce moje stare skórzane, czarne spodnie i białą jak śnieg bawełnianą koszulę.
-Masz, załóż to. Będziemy się komponować razem idealnie - skwitowała.
Faktycznie. Hanka miała na sobie czarne, obcisłe spodnie skórzane do kostki, które idealnie podkreślały jej kształty. założyłbym się wtedy, że większości facetów na jej widok spodnie pęczniały do granic możliwości.
Do tego założyła swój lekki wełniany sweter z takim golfem, że mogłaby w niego schować trójkę dzieci uchodźców i nikt by nie zauważył chyba, że zajrzałby jej prosto w cycki.
-Chyba oszalałaś, że ja to włożę!
-Wkładaj nie marudź.
Wcisnąłem na siebie spodnie z trudem by po chwili dostać od Hanki klapsa po opiętym skórą spodni pośladku. Zabolało, ale przyjemnie.
-Masz jeszcze ten krawat i marynarkę - wręczyła mi szary, matowy cienki krawacik i dokładnie taką samą marynarkę - no to teraz możesz rwać lachony - zaśmiała się.
-Rwać lachony - zadumałem się - najpierw muszę nauczyć się oddychać w tych ciuchach. Te spodnie są ciasne.
-Rozejdą się za chwilę. Masz ten zapach będzie idealny do tego stroju - wcisnęła mi do ręki fiolkę Paco Rabane Black XS.
-Będę wyglądał jak podarunek bożonarodzeniowy.
-I o to chodzi kochany, o to chodzi.
Siedzieliśmy z kilkoma znanymi sobie osobami przy jednym stoliku w gęsto zaludnionym pubie. Gwar był tak przejmujący, że zrozumienie choć jednego sensownego zdania jakie wypowiadali do siebie ludzie graniczyło z cudem. Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę z sensu nazwy tego miejsca: Walkie-Talkie.
Ludzie pomiędzy wypowiadanymi przez siebie frazami maczali usta w kuflach i szklankach z płynami w każdym możliwym kolorze i niezidentyfikowanym pochodzeniu, wciskali między wargi papierosy lub oliwki nabite na wykałaczki i znów gadali.
Hanka pila jak zwykle Martini. Kiedyś chciała spróbować specjału rodem z "Sex and the city" ale odpadła po trzech kieliszkach. Jednak wódka z martini w polskim wydaniu nie sprzyja zabawie.
Przypomniało mi się jak po takim jednym maratonie, Hanka narzygała jakiejś lasce na włosy w toalecie.
Tak bardzo się spieszyła biedaczka do klozetu, że nie zauważyła, że siedzi na nim dziewuszka próbująca sporządzić klocka. Nim ta się zorientowała co i jak, Hanka puściła na nią wiązkę rzygowin wprost na jej finezyjnie przyrządzona fryzurę.
Dziś Hanka była czujna. Sączyła trunek z kieliszka tak wolno, jakby miało jej to wystarczyć do dnia końca świata. Ja wolałem raczyć się standardowo podwójną wódką z colą i lodem.
-Tamten! - wskazała palcem na chłopaczka wciśniętego w tłum przy barze. Miał na sobie obcisłe jeansy i niebieską koszulę. Stał do nas plecami, więc nie mogliśmy ocenić jego facjaty.
Kiedy tylko się odwrócił oboje jęknęliśmy z niesmakiem bowiem okazał się być dojrzałą bardzo wersją niegdysiejszego modela.
-Maaaatko - westchnęła Hanka - od kiedy faceci regulują sobie brwi - zaśmiała się.
-Nie wiem, ale z plastikami mnie nie swataj.
W pewnym momencie ogarnięci rozmową spostrzegliśmy, że nie zauważyliśmy kiedy do naszego stolika przysiadł się młody chłopaczek.
Miał może 24 lata maksymalnie, ubrany w luźne szare spodnie dresowe z logo znanej marki, granatową bluzę z kapturem na zamek i czarną czapkę z daszkiem. Wyglądał jakby właśnie wybierał się na dresiarkie party, ale mimo wszystko pasował do ogólnego grona ludzi w tym pubie.
Nie widzieliśmy jego nóg od kolan w dół, ale przed moimi oczami rozpostarła się wizja cudownie gęsto owłosionych nóg i śnieżnobiałych skarpetek na jego stopach.
-Tej! Panie marzyciel - Hanka szturchnęła mnie łokciem - on ma białe skarpetki i czarne adidasy z zielonymi paskami.
-Skąd wiesz - zdumiony tą informacją zainteresowałem się.
-Zajrzałam pod stół kretynie - zrobiła do mnie wielkie oczy i skinęła głową w stronę pod blatem naszego stolika - zobacz sam.
-Wolę nie.
-No zobacz, warto - nakłaniała mnie Hanka.
Delikatnie zajrzałem pod blat stolika. Nie pomyliła się ani odrobiny. Było dokładnie tak jak opisała. Szybko podniosłem głowę spod stolika. Oczywiście nie obyło się bez przypierdzielenia w blat z takim impetem, że stojące na stoliku kufle zachwiały się złowrogo, grożąc wylaniem zawartości.
-Przepraszam coś mi upadło - przeprosiłem współtowarzyszy stolika zwracając szczególną uwagę na młodego.
Uśmiechnął się i niespodziewanie puścił mi oczko.
-Widziałam - wyszeptała mi do ucha Hanka - jest Twój. Działaj!
-Ale ja nie wiem co mam robić - odszepnąłem Hance do ucha poprawiając się na kanapie, na której zajmowaliśmy przeciwległe miejsca w stosunku do młodego. I właśnie wtedy poprawiając nogi pod stołem zupełnie niechcący stuknąłem go butem o kostkę.
Niespełna godzinę później szliśmy już tylko my dwaj między blokami jednego z pobliskich osiedli.
-Mieszkasz tutaj w okolicy? - zainteresowałem się.
-Tak. Dwa bloki dalej. Wejdziesz?
-Yyyy, a co będziemy robić? - zmieszany nie wiedziałem co odpowiedzieć. Koleś mi się podobał. Był odpowiedniej budowy ciała, nie był chudy, nie był gruby, nie był napakowany, co widać było po niewielkim brzuszku jaki mu odstawał spod ciemnej bluzy. O dziwo jak na "dresa" miał straszliwie przenikliwy i ciepły głos. I nie był łysy. Włosy miał uporządkowane pod czapeczką, krótkie, ale ułożone.
-Będziemy się całować - roześmiał się i pociągnął mnie za rękę - chodź! Będzie fajnie.
Poszedłem.
Mieszkał z koleżanką, albo lubił przebierać się w damskie ciuszki i chodzić w szpilkach o czym świadczyły pary butów na wysokim obcasie ustawione w korytarzu przy szafie na kurtki.
-Ciii - szepnął - nie wiem czy Marika jest w domu.
-OK - zgodziłem się nieco zaniepokojony tym jak mamy się całować w towarzystwie jakiejś niewiasty.
W domu było cicho u ponuro ciemno.
Wszedł ukradkiem do pokoju po czym tubalnym i ciepłym głosem stwierdził:
-Nie ma jej. Miała jechać do domu i chyba to zrobiła, bo komputera też nie ma. Jesteśmy sami - oznajmił triumfalnym głosem i zaciągnął mnie na kanapę.
Zaczęliśmy się całować i trwało to jak dla mnie zbyt długo, bo pęczniejące w moich skórzanych spodniach slipy zaczęły uwierać.
Zauważył to natychmiast.
-No, no widzę, że masz ochotę.
-Mam a co? Nie podoba się?
-Podoba i to bardzo. Cały mi się podobasz - stwierdziwszy to wyswobodził mnie z marynarki i ucisku krawatu, po czym postanowił nieco poluzować też moje spodnie. Ściągnął ze mnie nie tylko spodnie ale i slipy do półuda. Taki obrót sprawy spowodował, że nie miałem żadnej możliwości poruszania nogami w szerokim zakresie.
-Skórzane spodnie - uśmiechnął się - są zajebiste!
Znów przyssał się do mnie jak pijawka, a jego lewa ręka powędrowała pod łóżko.
-Czego on tam szuka - pomyślałem przez sekundę - może ma poppersa i gdzieś go tam cisnął po ostatnim seksie z nieznajomym.
Ale pomyliłem się o czym przekonało mnie to co zobaczyłem.
Koleś z uśmiechem na twarzy dzierżył w dłoni czarny, skórzany pejcz z kilkoma haczykami-ćwiekami na końcu każdego paska.
Oczy wyskoczyły mi na orbity.
-Co chcesz z tym zrobić? - zaniepokojony patrzyłem na niego.
-Zabawimy się - stwierdził szyderczo.
-Hahaha, chyba sobie żartujesz.
-Będę bardzo delikatny jeśli tego nie lubisz. Chciałbym Cie tylko trochę wychłostać - wycedził te słowa w taki sposób jakby szykował zamach na szkodnika w swoim ogródku działkowym.
-Ale mnie to nie kręci - wysapałem łapiąc odrobinę powietrza w płuca.
-Będę naprawdę maksymalnie delikatny - obiecał z delikatnym uśmiechem na twarzy po czym podniósł się ze mnie - zaczekaj chwilę idę się odpryskać.
Zniknął za drzwiami łazienki.
-O kurwa, ja pierdolę - pomyślałem i podniosłem się czym prędzej z łóżka - trzeba spierdalać.
Skierowałem się ku drzwiom gdy usłyszałem szum spuszczanej wody w kiblu.
-Nie ma czasu do stracenia, trzeba spierdalać - wysyczałem pod nosem próbując wbić się na nowo w spodnie, ale bezskutecznie.
Pospiesznie otworzyłem drzwi i wybiegłem z gaciami w połowie ud i spodniami na korytarz.
-Ej! Co ty robisz? - krzyknął za mną - speniałeś? Chodź tu kurwa, będzie fajnie - szedł za mną.
-Koleś! Daj mi spokój, to nie moje klimaty - pospiesznie wcisnąłem guzik windy i czekałem niecierpliwie na zbawienną kabinę. Była piętro niżej.
Kiedy jej drzwi otworzyły się wlazł na mnie facet po pięćdziesiątce z psem na smyczy. Gapił się przez chwilę na mnie ze spuszczonymi gaciami. Stojący kutas dyndał mi między nogami a na twarzy malowało się kompletne zażenowanie. Złapałem fiuta w ręce i wszedłem pokrętnym krokiem do kabiny windy.
-Ej no kurwa, co za ciota z ciebie - krzyknął za mną dres nie przejmując się sąsiadem - A ty na co się lamplisz stary? - zwrócił się do faceta z psem. Ten nic nie powiedział. Spuścił głowę i poszedł w głąb korytarza.
Winda ruszyła.
Próbowałem spokojnie naciągnąć na stojącego fiuta slipy wraz ze spodniami. Udało się, ale jak zwykle musiałem przyciąć sobie jaja suwakiem. Syknąłem z bólu.
Na ulicy złapałem pierwszą wolną taksę i odjechałem nieco skołowany sytuacją do domu.
-Hanka - ryknąłem do słuchawki - on chciał mnie wychłostać!
-Co chciał? - dopytała zaspanym głosem.
-Wyciągnął spod łóżka pejcz z ćwiekami kurwa.
Roześmiała się.
-Wracasz do domu?
-No a jak myślisz. To nie moje klimaty - stwierdziłem - dziś walenie konia i lulu.
Słysząc to taksówkarz roześmiał się i skręcił w ciemną uliczkę.
Witam serdecznie
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawe klimaty.
Jest też interesujący posmaczek tej historii.
Nie jest sztampowa tak myślę.
Dlatego też myślę, że ogólnie warto, abyś dalej rozwijał swoją pisaninę.
Pozdrawiam! :)