7 listopada 2011

69. Sześćdziesiąty dziewiąty. Wakacje z pomarańczą 1. Stringi i pomarańcza.

-Hanka, koniecznie musimy gdzieś pojechać - Marta zaoferowała siostrze, stojąc przy kuchennym zlewie i przerzucając w nim fioletowo-grafitowe śliwki - najlepiej na jakieś wakacje. Co Ty na to? - ciągnęła dalej - Kiedy Ty byłaś właściwie na jakimś urlopie?
Pytanie wywołało zamyślenie na twarzy Hanki, która siedząc w rogu kuchennego narożnika przeglądała jakieś kolorowe pismo.
-Wiesz, że nie wiem - zamyśliła się Hanka - właściwie wszystkie wyjazdy w ciągu ostatnich trzech, czterech lat na jakich byłam, były czysto służbowe. Nawet nie czuje jakoś potrzeby odpoczynku - wyjaśniła Hanka - ale masz rację siostro, musimy się gdzieś udać - uśmiechnęła się do Marty i wróciła do oglądania pisma.

Niespełna dziesięć dni później Hanka, Marta i ja wygrzewaliśmy swoje cycki, leżąc na plażowych leżakach. Stopy zakopaliśmy w bajecznie złocistym, gorącym piasku. Wystawiliśmy swoje lica ku ogromnej tarczy płomieni słonecznych a pełne soku, kolorowe szklanice o ściankach grubych jak pancerne, szklane drzwi wypełnione lodowatym żelem wcisnęliśmy w turystyczną lodówkę.
Z daleka wyglądaliśmy jak trzy obwarzanki smażące się na piasku, rumiane i pozaokrąglane tam gdzie się tego spragnione męskie oko spodziewa.

-Boże! Jak cudownie - westchnęła Hanka - dzięki, że mnie wyciągnęliście na te wakacje.
-Oooo tak - odsapnęła Marta - i popatrz na te ciała - wskazała palcem na grupkę młodych, muskularnych chłopców grających w siatkówkę plażową.
Prężyli swoje muskuły do tego stopnia, że przemykała mi przez głowę myśl czy przypadkiem ich spodenki i koszulki nie pękną za chwilę od nacisku mięśni.
-Czy takich facetów nie mogłoby być trochę u nas w Polsce? - zastanowiłem się głośno, a dziewczyny głośnym westchnięciem przytaknęły tylko moim fantazjom.
-Coś Ci stanęło - wypaliła do mnie Hanka podnosząc głowę z leżaka, skinąwszy w stronę mojego krocza.
-Hahaha, kurwa pięknie, nie ma to jak erekcja na erupcyjnej, wulkanicznej wyspie - zawstydziłem się sztucznie i parsknąłem śmiechem.
-Dzisiaj w nocy chyba wszyscy będziemy mieli erupcję - wypaliła Marta - nie wiem jak wy, ale ja zamierzam mieć dziś orgazm z którymś z tych panów - skinęła w stronę grających młodzieńców.

Musieli chyba zauważyć, że gapimy się na nich wygłodniałymi oczami, bo dwóch z nich instynktownie odwróciło się w naszą stronę. Uśmiechnęli się i pomachali do nas.
-Kuuuurwa, mam już mokro - wypaliła Marta - może mnie brać tu i teraz.
Roześmialiśmy się z Hanką.
-Oj piękna, to do dzieła - skwitowała Hanka i rozłożyła się na leżaku.
-Chodź! Idziemy popływać - podniosłem się z leżaka i klepnąłem Martę w udziec.

Wieczorem było jak w piekarniku. Całe nagrzane przez słońce powietrze spadło na ziemię jak mgła i dusiło nas jak w saunie. Wilgotność wynosiła chyba 300% a wentylatory w naszych pokojach machały powoli swoimi skrzydłami próbując rozbujać gęste jak galareta powietrze.
-Jeeeeeeny, zaraz się roztopię - wysapała Hanka. Wyglądała jak spocona foka z twarzą czerwoną od opalania. Jej skóra błyszczała od olejku i kremów po opalaniu.
Siedzieliśmy w loży pokojowej, którą stanowił makabrycznie duży taras przesłonięty od reszty hotelu drzewkami cytrusów i krzewami o ogromnych, różowych kwiatach w kształcie kielichów, do których co jakiś czas podlatywał jakiś owad. Rozkładaliśmy się na stalowych, czarnych krzesłach z obitymi poduszkami siedziskami przy stalowo - szklanym stole, popijając wodę z cytryna i miętą, żeby choć trochę ochłodzić swoje spalone słońcem ciała. Każdy element cudownie chłodnego metalu mebla był zbawienny dla rozpalonych członków a marmur na podłodze tarasu chłodził nasze stopy.
Mieliśmy apartament na samym szczycie trzypiętrowego hotelu. Loża skierowana była ku dziedzińcowi hotelowemu, na którym rozpościerała się turkusowa kałuża basenu. Wokół niego stały rzędy białych, drewnianych leżaków poprzecinane szarym, brukowanym chodnikiem. Ludzie tłoczyli się wokół hotelowego baru dla gości, z którego coraz wyraźniej dobywały się dźwięki muzyki.

Nagle nasz błogi spokój przerwało pukanie do drzwi.
-Yeeees! - wykrzyczała Marta.
Do pokoju wszedł młody lokaj z fikuśną czapeczką na głowie. Łamaną angielszczyzną wyjaśnił, że ma dla nas wiadomość od pewnego pana.
-O kurde! Haha - zareagowała Hanka - ciekawe od kogo - spojrzała na nas pytająco.
Młody uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę, w której trzymał białą kopertę.
-Plosę - wypalił do nas młody. Musiał mieć chyba już styczność z naszym rodowitym językiem, bo jego proszę zabrzmiało całkiem wyraźnie i miło.
-Mówi pan po polsku? - zapytałem.
-Umia trochy wasz jenzyk. Byłem kiedysz na wymiana studencka w Polszcze - wyjaśnił.
-Słuchajcie! Mamy się całą trójką pojawić za godzinę przy dolnym barze - poinformowała nas Hanka zaczytana w liście od nieznajomego - mamy też ubrać się imprezowo. "Kochani zapraszam na imprezę" - skończyła czytać.
-No to do dzieła! - zaordynowałem - trzeba się zrobić na bóstwo.
Młody z uśmiechem na twarzy wyszedł z naszego pokoju, a my w euforii dopadliśmy do naszych walizek i szaf w poszukiwaniu kreacji na balety, jakie malowały się przed nami tego wieczora.
-Ciekawe czy będzie tam jakiś gej - zmartwiłem się.
-Oj tam, tutaj nawet heteryka możesz wyrwać na bzykanko - zaśmiała się Marta przegrzebując swoją walizę na kółkach, jak kot kuwetę.

Staliśmy jak trzy debile przy barze, kolorowym jak sama tęcza. Wokół błyskały światła stroboskopu, dyskotekowe kule zawieszone w kilku miejscach sufitu rozpraszały kolorowe światła wypełniając pomieszczenie fleszami. Co jakiś czas mrugały reflektory zawieszone nad barem.
Kilku barmanów zakutanych w krótkie jeansowe lub lniane spodenki szalało z kolorowymi drinkami za barem mijając się co chwila i cudem unikając czołowego zderzenia ze sobą. Ich nagie torsy podpięte jedynie czarnymi muszkami u szyi napinały się co chwila w szalonym tańcu wirujących w powietrzu szklanek, butelek i shake'erów. Kolorowe płyny przepełnione procentami wypełniały co rusz nowe szklanki i kieliszki a my jak cioty staliśmy gapiąc się jak zahipnotyzowani na ten spektakl.
-Szem dobłry - usłyszeliśmy obok siebie głos. Instynktownie i nagle odwróciliśmy się by zobaczyć kto nas wita w naszym ojczystym slangu.
Stał przed nami młody koleś. Na oko około trzydziestki, nie więcej niż trzydzieści pięć lat. Trzydniowy, ciemny zarost na jego twarzy podkreślał ostre rysy jego gęby i bajecznie białe zęby. Opalony był, jakby jego jedynym zajęciem było siedzenie w słońcu na plaży całymi dniami. Ciemne, lekko kręcone włosy lśniły mu od żelu, brylantyny lub bóg raczył wiedzieć co też on sobie na ta głowę nałożył. Miał na sobie długie blado-beżowe spodnie i czarny, obcisły t-shirt z niewielkim zółtym znaczkiem "GC". Od razu przyszło mi do głowy, że to pewnie "Gay Club", ale jak się za chwilę okazało skrót dotyczył "Golden Clubu".
Przywitał się z nami całując nas w prawy i lewy policzek.
-Chośździe - skinął ręką wskazując drogę.

Zaiste, schodami z hotelowego patio poprowadził nas na plażę, na której nieoczekiwanie wyrósł przed nami całkiem spory klub-dyskoteka, gdzie ludzie w szalonym tańcu wymieniali się uśmiechami, dotykiem i właściwie chyba wszystkim czym można się wymienić, a co pochodzi od ludzi. Amfę fatimę w to wliczając.
-No to kurde będzie balet - zawyła Marta jak suka do Księżyca i pobiegła targana melodią na parkiet.
-Nażywa szę Alex i jezdem z Niemcy - przedstawił się nam w końcu nieznajomy - a to moja brat Jorg - wskazał na młodzieńca stojącego obok słomiano-drewnianego baru - i moja siewszyna Britany. Jest z Autralii - wyjaśnił.
Przywitaliśmy wesołą ferajnę i przysiedliśmy się do ich stolika, na którym panował Sodoma i Gomora w ilości, jakości i kolorystyce trunków, przystawek i różności.
-Przyzie jesze szyjasiel mojeho brat, Stefen i jeho munsz Uto - dodał Aleks. Na tą wiadomość pojaśniało mi w głowie.
-Kurde para gejów - pomyślałem - będzie zajebiście!

Marta pląsała na parkiecie, co chwila zaczepiała nowego faceta aż w końcu jakiś latynoski amant złapał ją w pół jakby chciał porwać w zaświaty i przyciągnął ją energicznie do siebie.
Marta wygięta jak gazela do tyłu zastygła w bezruchu. Patrzyła mu głęboko w oczy a on sapał w jej piersi z otwartymi ustami. Jeszcze chwila i wielka kropla jego samczej śliny wylądowała by między jej cyckami.
Nagle Marta zjechała delikatnie na parkiet opierając się o jego ugiętą nogę i frywolnie podniosła wypiętą maksymalnie pupę. Ich pląsy wyglądały jak taniec godowy obcego gatunku - kto bardziej się wygnie.
Pląsali jeszcze chwilę wokół swoich członków po czym zniknęli nam z oczu w tłumie.

Hanka co rusz podsuwała swoja połyskującą kieckę do góry ukazując kolejne partie swoich uwodzicielskich nóg oczom Alexa, który z niekrytą radością pochłaniał ten widok jak wygłodniały sęp.
-Masz ochota zatańszysz? - zapytał w końcu Hankę i porwał ją zdecydowanym ruchem w szaleńczy taniec razem z tłumem.

-Spodobałeś się mi już na plaży - wypalił do mnie piękną polszczyzną Jorg. Byłem tak zaskoczony, że jedyne co potrafiłem odpowiedzieć to:
-Yyyyhym...
-Widziałem, że gapiliście się z koleżanką na nas jak graliśmy w piłkę - ciągnął dalej - później ja gapiłem się na was jak pływacie.
-Acha - udałem zdziwienie - ale czekaj czekaj, dwa pytania - wystopowałem nieco rozmowę - po pierwsze skąd wiesz, że jestem gejem, a po drugie skąd umiesz tak dobrze polski?
-Nasza matka jest Polką, ale Alex wychował się z ojcem w Niemczech a ja z matką w Polsce, choć niemiecki znam perfekcyjnie - wyjaśnił szybko - a co do tego, czy jesteś gejem hmmm - zamyślił się - wiesz no heterykowi nie staje na widok facetów w samych spodenkach lub opiętych koszulkach, a ty chyba poszedłeś pływać, żeby nie widać było wzwodu co? - zgasił mnie bezpośrednią wypowiedzią.
-Yyyy no chyba nie - wyjęczałem.
-O a to są Stefen i Uto - przedstawił mi dwóch mięśniaków, którzy właśnie  przybyli do stolika - są ze sobą już 7 lat, ale Stefen to mój eks - roześmiał się Jorg.
-Chłopaki, chyba znalazłem sobie dziś łóżkową przygodę - wypalił do przybyłych wskazując na mnie. Roześmiałem się.
-Wiesz no ze mną trzeba pochodzić zanim zaciągnie się do łózka - zażartowałem sobie, na co cała trójka parsknęła śmiechem.

Po niezliczonej ilości kolorowych drinków byłem już dobrze wstawiony, ale przytomny i myślący jeszcze racjonalnie na tyle na ile mi się udawało. Przemknęła mi przez głowę myśl, że będę miał kolorowe siki od takiej kompozycji kolorów jakie mi zaserwowano tego wieczora. I myśl ta wyraźnie mnie rozbawiła. Towarzystwo mimo, że znaliśmy się niespełna cztery godziny wydawało się wręcz idealne na dzisiejszy wieczór i dzisiejszą noc.
Hanka pląsała z Alexem od czasu do czasu przysiadając się do wodopoju koło nas, aby uzupełnić tęczę w żołądku. Za to Marty jak nie było tak nie było. Szurała zapewne gdzieś ze swoim latynoskim ciachem wśród oszalałego tłumu.
-Chodź - wyszeptał mi do ucha Jorg - przejdziemy się po plaży. Jest taka ładna noc i jest ciepło.
Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Dopiero wtedy zauważyłem, że ubrany jest w niebieską kraciastą koszulkę i szare lniane, krótkie spodenki a na nogach ma trójzaciskowe szare sandały. Miał niesłychanie zgrabne, mięsiste nogi. Łydki duże i owłosione napinały się z każdym krokiem. Dopiero wtedy też dotarło do mnie, że nosi okulary, których nie wiem jakim cudem nie zauważyłem wcześniej. Może dlatego, że pozbawione były oprawek jako takich.
Szliśmy chwile kamienistą ścieżką po czym zeszliśmy całkowicie na ciepły i delikatny piasek plaży.
-Ściągaj sandały - rozkazał mi. Posłuchałem się i od tej pory obaj całkiem boso szliśmy na granicy plaży i morza czując jak delikatne drobinki piasku przesypują się przez nasze stopy.
Rozmawialiśmy o dupie marynie, o niczym konkretnym a mimo to, rozmowa się kleiła i wydawała ciekawa.
Alkohol się ulatniał, świeże powietrze uderzało mi do głowy jak armia chcąca wybić wroga. Trzeźwiałem, ale z każdym oddechem nabierałem też ochoty na położenie się w delikatnej pościeli hotelowej.

Złapałem Jorga za rękę.
-No już myślałem, że to ja dziś wszystko będę musiał robić pierwszy - roześmiał się na tą okoliczność po czym znad szkieł okularów spojrzał na mnie zalotnie.
-Masz miękkie dłonie - rzuciłem zupełnie nie wiedząc co powiedzieć.
-Noooo lata kremowania - zażartował.
-To może i mnie nakremujesz dziś - wypaliłem.
-Hahaha, no widzę, że się rozkręcasz powoli. Faktycznie trzeba z Tobą chodzić zanim pójdziesz do łóżka.
Śmialiśmy się chwilę idąc za rękę wzdłuż plaży.

Byliśmy już całkiem daleko od naszej imprezowej tancbudy, kiedy usłyszeliśmy, że całkiem niedaleko ktoś krzyczy i śmieje się pluskając się w morzu. Na piasku widać było połyskujące promyki świec smagane delikatną morską bryzą a w ich świetle zarys butelki i czegoś co przypominało koszyk albo skrzynkę.
Na piasku tuż koło naszych stóp leżały rozsypane mandarynki i pomarańcze ciągnąc się sznurem ku świecom, zupełnie jakby komuś przypadkiem wysypały się z koszyka w drodze na plażę.
Zaskoczył nas ten widok, ale podobno miejscowi uwielbiają robić sobie wieczorne posiadówki na plaży z winem i owocami, dlatego nie wnikaliśmy w to co się tu właśnie przed nami malowało.

Skierowaliśmy się w stronę lądu mijając świece i resztę cytrusów leżących na plaży, gdy nagle dobiegło nas wołanie.
-Heeeeej chłopaki!
-Heeej to ja Hanka! Zaczekajcie!
Od strony tancbudy biegła po piasku postać, której cycki podskakiwały pod brodę, złowrogo grożąc wybiciem zębów. Faktycznie biegła to Hanka z Alexem.
Stanęliśmy czekając na nich chwilę a kiedy już zdyszana Hanka była wystarczająco blisko i mogła uspokoić swoje piersi wysapała:
-Widzieliście Martę? Polazła gdzieś z tym swoim latino kurwa ja jego. Podobno poszli na plażę. Nie widzieliście ich - zmartwionym głosem wysapała - jak ta cipa się wpakowała do jakiegoś haremu to przecież ją gołymi stopami uduszę jędze jedną - klęła na Martę.
-Nie widzieliśmy jej - skwitowałem nieco zmartwiony - ale może Ci co się taplają w morzu widzieli ich.

Cała czwórką skierowaliśmy się ku morzu i odgłosom śmiechu i pluskania w wodzie.
Było właściwie dość ciemno, bo świece rozstawione na piasku dawały światło tylko na metr maksymalnie a światła z budynków nie oświetlały plaży i morza dostatecznie dobrze. Ciemność, że oko wykol ni chuja.
-Heeeej!! Did you seen my sister Marta? - wrzasnęła w morze Hanka - Did you seen Marta?
-Eeeej! To przecież ja! - głos z morza zabrzmiał nagle znajomo choć dziwnie, jakby ocean odpowiadał na nasze krzyki.
-To ty?! - wrzasnęła Hanka - Kurwa a co Ty tu do cholery robisz!? O mało jaja nie zniosłam ze strachu, że Cię wariatko porwali! - wrzeszczała wściekła Hanka.
-Oj tam oj tam - ciemna postać wyłoniła się z morza. Rozpoznaliśmy to akurat po pluskaniu już na brzegu stóp o fale. Chwila szamotaniny na szybko i śmiech w ciemności. Jakiś męski głos i znów śmiech.
-Czekaj, czekaj, mam w komórce latarkę - zaoferował Jorg wyciągając swój telefon.
-Co wy tu robicie? - Hanka dopytywała ciemność, kiedy nagle światło komórkowej latarki oświetliło nieco postaci w morzu.
I oto Marta z cyckami na wierzchu stała przed nami a za nią owy amant latino golusieńki jak boskie stworzenie z dyndającym mu między nogami kutasem. Marta pospiesznie zakończyła zakładać swoje stringi i wyciągnęła ku nam rękę trzymając w niej ciemną, a może pomarańczową kulkę.
-Jemy pomarańcze - wypaliła Marta i zamaszystym ruchem wbiła w pomarańczę w dłoni swoje zęby wyrywając z niej kęs miąższu i skorki. Przeżuwała chwilę po czym otarła sok z brody. - Chcecie gryza? - wypaliła.
Jorg roześmiał się na ten widok, Alex stał jak zamurowany, a Hanka otworzyła usta.
-Masz stringi tył na przód - zauważyła Hanka wskazując palcem na krocze Marty.
Faktycznie, sznurek dodupny stringów rozpościerał się pionowo wzdłuż warg sromowych Marty wychylając się ku jej pępkowi, a skrawem materiału, który zwykle w stringach zakrywa przód, niestarannie próbował przykryć jej pośladki.
-Fakt! - stwierdziła Marta - spieszyłam się jak widać bo myślałam, że to gliny. Zresztą Oliwier nie zdążył się ubrać wcale.

Wybuchliśmy wszyscy śmiechem jak banda psycholi. Jorg wyłączył komórkę. Pozwoliliśmy im się ubrać i razem całą ekipą wróciliśmy do hotelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz