21 listopada 2011

77. Siedemdziesiąty siódmy. Hanka 2.1

-Antek, obiecaj mamie, że nigdy więcej nie zjesz mydła - Hanka uśmiechnęła się do gnojka życzliwie przeczesując jego włosy palcami.
-Obiecuję mamo. Ale my naprawdę nie wiedzieliśmy, że to mydło. Bartek zjadł aż dwie kulki, a ja tylko jedną - skruszony wydyszał prawie przez łzy.
-No dobrze już synek, nie smutaj. Nie wiem co się podaje człowiekowi po zjedzeniu mydła, ale myślę, że jeszcze sobie rzygniesz nie raz - uśmiechnęła się otwierając synowi drzwi samochodu.
Antek niczym zbity pies, kompletnie osłabiony wdrapał się na siedzenie pasażera. Hanka zatrzasnęła za nim drzwi i przeszła na swoje siedzenie.
-Synek a co z tym palcem? - zapytała przypomniawszy sobie rozmowę z wychowawczynią.
-Jaki palec? - zdziwił się Antek, któremu co chwila odbijało się po zjedzeniu czekoladowego mydła. W samochodzie unosił się już zapach wanilii i czekolady od jego bekania.
-No podobno złamałeś palec.
-O kurde zapomniałem z tego wszystkiego - Antek wyciągnął lewą rękę z kieszeni bluzy i pokazał Hance.
Na pierwszy rzut oka wszystko z ręką było OK, ale po bliższym przyjrzeniu się Hanka spostrzegła, że palec wskazujący jest nieco bardziej odchylony niż reszta.
-Nie boli Cię ten palec? - Hanka zszokowana patrzyła na syna.
-Nie. Dziwne nie? - roześmiał się Antek i za chwilę pobladł. Okazało się bowiem, że próba zgięcia go nie była już bezbolesna - Aua aua - w oczach chłopca pokazały się łzy.
-Dziecko drogie - westchnęła - jedziemy na pogotowie.

-Palec jest tylko wybity - młody lekarz spojrzał na Antka wymownie. Chyba wiedział mniej więcej jak to się w ogóle stało, więc czekał chwilę porozumiewawczo patrząc na chłopaka w oczekiwaniu, aż ten się złamie i przyzna.
-Antek, co wyście robili?
-Oj no utknął mi ten palec - zawiesił głos.
-Utknął gdzie?
-Mamo muszę mówić?
-Antek.
-Ja myślę, że pani syn próbował hmmm no właśnie nie bardzo wiem czego mógł próbować, bo możliwości jest co najmniej kilka - włączył się do rozmowy lekarz.
-To znaczy? - z zainteresowaniem patrzyła na niego Hanka.
-Powiem wprost: badanie palpacyjne prostaty. Mówi to coś pani?
-Łomatkobosko kochana! - wysapała Hanka - Ty też? - zwróciła się do Antka.
-Nie! Oj mamo to był eksperyment naukowy - zmieszany i zaczerwieniony Antek nie wiedział gdzie ma oczy zatrzymać.
-Jaki eksperyment? Chłopie masz dopiero 13 lat - wydyszała Hanka.
-Mamo już 14 lat - poprawił ją Antek - a poza tym chcieliśmy z Bartkiem sprawdzić gdzie jest ta cała prostata. No to sprawdziliśmy sobie sami tyle, że ktoś akurat wszedł do łazienki i nas wystraszył, a mój palec się zaklinował no i wygiął, bo akurat na nim siedziałem - wyjaśnił bez ogródek Antek i spojrzał na matkę.
-No i słyszał pan panie doktorze. Czy z takimi dziećmi nie można oszaleć? Ale jak ich nie kochać. Przecież to w imię nauki - spojrzała na doktora.
-Wie pani co, ja coś pani dam - lekarz odwrócił się i wyciągnął z szuflady w swoim biurku książeczkę - proszę, to taki mały leksykon "Moje ciało" powinien pomóc chłopakowi zrozumieć gdzie "TA" prostata jest, bez zbędnych eksperymentów - uśmiechnął się do Antka lekarz.
-Dzięki, a co z palcem?
-Proponuję okład z sody, żeby się nie zrobiła opuchlizna. A zaraz Ci go nastawię - lekarz mówiąc to złapał palec Antka i szarpnął nim jakby chciał wyrwać chłopakowi pół ręki - no i już, gotowe.
-Ja z Wami oszaleje, chodź naukowcu, jedziemy na lody i okłady z sody - Hanka zwróciła się do Antka - dziękujemy panu bardzo za wyrozumiałość i pomoc - podziękowała lekarzowi i zamknęła drzwi gabinetu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz