1 grudnia 2011

85. Osiemdziesiąty piąty. Pupil 3. Energia tkwi w ścianie.

Wszedłem głębiej do salonu oczekując, że może za chwilę uderzy mnie porażający widok katastrofy mieszkaniowej wywołanej nieznanym działaniem naszej pupilki. Być może odkryje jej nowe możliwości lub zdolności o jakich nie mieliśmy pojęcia z Dawidem. Może odkryję, że wcale nic się nie stało tak naprawdę a moja panika z powodu dziwnie zachowującego się psa jest nieuzasadniona.

Intuicyjnie zacząłem rozglądać się za kością, którą zostawiłem Drace rano w nadziei, że zaabsorbuje ona psa tak bardzo, że żadne nowe pomysły na urozmaicanie sobie czasu do głowy jej nie przyjdą.
Nie przyszły, a przynajmniej nowe. W salonie jak zwykle: sofa pod ścianą, wielkie okno telewizora po przeciwnej stronie, szklany stolik przed sofą, dywanik - bagno. Firanki w oknach, rolety zasunięte na "półgwizdka". Nic specjalnego.
Wszedłem odważnie w głąb mieszkania zachowując się jak zwykle, bez ekscesów i spodziewania się, że jednak może mnie coś zaskoczyć, bo nic nie zaskoczyło.
-Zeżarłaś całą kość?! - zdziwiłem się mówiąc do psa merdającego ogonem na mój głos - boże! Przecież to miała być dla Ciebie kość na cały przynajmniej tydzień - zmartwiłem się rozbudowując w swoich myślach wizję biedo głodowej z powodu potwornego apetytu suki. Widziałem jak z Dawidem dzielimy się jednym zielonym groszkiem na obiad w towarzystwie gałązki koperku, a nasz pies pałaszuje krwisty stek wołowy rozpostarty na brzegach swojej metalowej, ogromnej miski.
-A może jednak nie zeżarłaś tylko zakopałaś gdzieś w pieleszach - skierowałem się do sypialni, gdzie na ogromnym łóżku pościelonym przeze mnie rano, piętrzył się kołtun pościeli, poduszek i kołdry niczym futurystyczna wizja rzeźbiarza: "Ekspresja stosunków łóżkowych".
-Jesu! Draka, czy ty nie możesz nie włazić na łóżko tak, żeby nic nie robić? - zwróciłem się do psa licząc chyba na to, że odezwie się do mnie ludzkim głosem i porozmawiamy przy kawie i ciastku o zasadach panujących w naszym domu.
Nie odezwała się ale chyba zrozumiała co mam na myśli, bo spuściła ogon w wyrazie skruchy po czym ponownie zamerdała nim odwróciwszy się do mnie zadem.
Zerkała co chwilę w stronę okna i sofy, ale nie miałem pojęcia czego też ona chce więc nie zawracałem sobie tym głowy.
-Dobra kochana - oznajmiłem - wyjdę z Tobą najpierw na dwór, żebyś mogła siknąć w trawę a nie na dywanik a później wróci pan i zajmie się tobą troszkę w czasie kiedy ja będę robił zakupy. Jasne? - zapytałem znów oczekując odpowiedzi. Doczekałem się szczeknięcia. Ta suka chyba rozumiała jednak to co się do niej mówi, albo zwyczajnie zareagowała na słowo: spacer.

Dzień nie był zachęcający do szaleństwa w trawie, liściach i biegania za psem, co jednak nie przeszkadzało zwierzowi, który cale dnie spędzał w oczekiwaniu na swoich wspaniałych właścicieli, wymyślając na bieżąco nowe zabawy i zajęcia, które pochłoną mu nudny czas oczekiwania.
-Draka! Wyłaź stamtąd! - krzyknąłem widząc jak niefrasobliwie nasz piesek, przepraszam Dawida piesek z całym impetem wskakuje do jednej z naprawdę niewielu kałuż pełnych błota i liści. Popatrzyła tylko porozumiewawczo na mnie po czym zaczęła kopać. W poszukiwaniu zaginionej kości - pomyślałem. Matko jak ja ją teraz wpuszczę do domu? Przecież jej kompletnie upierdolona w błocie. No nie ma co trzeba ją wyprać po spacerze. Dlaczego takie chwile trafiają się zawsze mnie - dopytywałem losu.
-Draka! Drakusia! - rozległo się nagle wołanie z któregoś z krańców parku, który rozciągał się po przeciwnej stronie naszego bloku.
-O! Dawid! A Ty co tu robisz - zdziwiłem się - nie powinieneś być w pracy jeszcze?
Draka doskoczyła do niego wskakując łapami wprost na szarobury płaszcz i zostawiając na nim swoje odciski łap na wypadek badania daktyloskopijnego.
-Draka! Przestań! - skarcił ją Dawid - No powinienem ale poprosiłem o możliwość wyjścia wcześniej bo wiedziałem, że trzeba zrobić dziś zakupy zarówno dla nas jak i dla pieseczka - uśmiechnął się i wyszczerzył zęby wprost na język Draki, która skakała z radości jak oszalała.
-No to chyba ja sam pojadę na te zakupy, a ty zajmiesz się suką, bo zobacz co ona z siebie zrobiła przed chwilą - skinąłem głową w stronę psa, który pognał nie przejmując się już nami w stronę grupki ptaków obradujących na trawniku.
-OK, możemy tak zrobić. Trzeba będzie ją chyba wykapać co? W ogóle to wszystko w porządku? - zainteresował się widząc, że na mojej twarzy malowały się mieszane uczucia wynikające z ciągłej niepewności, że w domu wszystko jest w porządku poza futurystyczną rzeźbą w sypialni i tajemniczym zniknięciem pokaźnej kości.
-Nie, nie wszystko OK. Ale jak wrócisz do domu rzuć okiem dokładnie na mieszkanie czy oby ona nic nie zmajstrowała, bo jakoś dziwnie mnie dziś przywitała.
-No dobrze, ale coś zauważyłeś?
-Tylko tyle, że wjebała cała tą kość wołową, którą jej wczoraj sparzyłem. A przecież żarcie w misce miała.

Dawid wszedł do mieszkania i od samego progu rozejrzał się podejrzliwie. Nic nie zauważył, poza tym, że Draka dziwnie spuściła ogon przechodząc obok winkla na którym zawieszony był wieszak na obrania bieżące. Zdjął buty i brudny płaszcz, który cisnął na rant fotela. swoją biurowa teczkę ustawił przy barze kuchennym i skierował się do łazienki.
Zawołał Drakę do siebie i rozpiął z szelek, po czym silnym ruchem skierował ją wprost do wanny by ją nieco wypłukać po spacerze.
Wyglądała jak kawałek ziemi na czterech łapach z oczami.
-Chodź tu kobieto i przestań się wyrywać - rozkazał - muszę Cię wypłukać bo zasyfisz cały dom - wyjaśnił także licząc na absolutne z jej strony zrozumienie tematu.
Pluskał ją chwilę po czym otarł ręcznikiem i pozwolił aby wytrzepała się sama z resztek żrącej jej skórę wody. Zawsze po kąpieli zachowywała się jakby co najmniej wyskoczyła z kwasu lub pieca. pobiegła tarzać się na swoim dywaniku-wychodku po czym zaległa pod kaloryferem i fukała co chwila z niezadowolenia obserwując Dawida bacznie.
-No i co koleżanko zrobiłaś z kością? Zakopałaś ją gdzieś? - Dawid rozglądał się po domu - O no piękna figura! A co to takiego? Wariacja na temat pościeli? - zaśmiał się na widok koszmaru jaki zbudowała w sypialni suka w czasie normalnego nudnego dnia.
-O i jest też kość, a raczej wspomnienie po kości - wyciągnął spod poduszki resztkę trzonu kości jakiegoś woła wyglądającą jak makabryczne narzędzie tortur rodem ze średniowiecza, służące chyba do rozrywania trzewi. -Ach kochana rozrabiasz nam trochę - podszedł do mokrej jeszcze Draki i schylił się by ją pogłaskać.
-O kurwa! Draka! No to już przegięcie! - nagle poderwał się z podłogi i podszedł do jednego z dwóch czarnych, skórzanych foteli stanowiących komplet z sofą. Na jego boku, tuż przy oparciu widniała piękna, przepastna, wygryziona dziura, z której wyzierało śnieżnobiałe wypełnienie zrobione z dziwnego rodzaju gąbki i drewniany stelaż.
-No to się kurwa będzie działo! Draka kurwa! Nowe meble! Ja pierdolę - zdenerwował się Dawid i przeszedł na drugą stronę salonu w stronę kuchni by sięgnąć po swój telefon. Wykręcił numer i przystawił ucho do słuchawki.
Coś skwierczało i trzaskało. Odstawił na chwilę telefon od ucha i nasłuchiwał. Bez zmian. Ewidentnie słyszał jak coś strzela, jakby iskry. Skwierczenie. Nie zważając na to, że w telefonie odezwał się jakiś głos Dawid nasłuchiwał. Zaniepokoił go ten dźwięk. Schylił się ku podłodze i dalej nasłuchiwał. Kątem oka spostrzegł jak tuż obok jego ucha wystaje z kontuaru kuchennego wtyczka gniazdka elektrycznego, która jeszcze zapewne kilka godzin wcześniej tkwiła w ścianie przymocowana do niej śrubkami.
Teraz dyndała na dwóch kablach wystając kilkanaście centymetrów ze ściany obłupane i skruszonej jakby ktoś chciał włamać się w tym miejscu do ukrytego za wtyczką sejfu.
Wydobywał się z niej cichy ale dobrze słyszalny dźwięk charakterystyczny dla skwierczenia prądu a co jakiś czas pojawiała się niebieska, niefrasobliwa iskierka dając znać, że prąd tam jest.
-Jesu! - krzyknął Dawid. Głos w słuchawce umilkł. - Czyś ty do reszty oszalał! - wrzasnął do psa.
-Ale o co chodzi!? Przecież ja nic nie zrobiłem - głos w słuchawce nagle odezwał się po chwili milczenia.
-O matko! Sorry to nie do Ciebie, tylko do Draki. Boże muszę kończyć. Zadzwonię do Ciebie za chwilę, bo mamy tu poważny problem - rozłączył się.
Draka leżała na panelach pod kaloryferem patrząc na Dawida smutnymi skruszonymi oczami. Trzęsła się trochę nie wiadomo czy ze strachu przed karą czy z zimna po kąpieli. Pewne było, że nie z powodu prądu, który mógł zrobić z niej Hot Doga w sekundę.
Czy pozyskiwała niespożytą energię ze źródła tkwiącego w ścianie? A może jadła zbyt energetyczne posiłki. Nagle jasne okazało się, że sama w domu przebywać niespecjalnie może.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz