4 lipca 2012

105. Sto piąty. Sylwek i jego filozofia 2.

-Mam pewne obawy co do tego czy chcę mieć z nim dziecko - Marta leżąc twarzą w ręczniku dyszała do Hanki, która w podobnej pozie sapała z gorąca.
-Ale mówię Ci, dzieci to nie taka straszna sprawa - Hanka próbowała uspokoić siostrę.
-Trochę mnie przeraża, że będę tam sama z tym dzieckiem. Sama wiesz o co mi chodzi jak Cię Robert zostawił to też łatwo nie miałaś przecież.
-No ale była mama i ty. Obie dałyście sobie doskonale radę pomagając mi ogarnąć te niesforne dzieciaki. Poza tym Ty będziesz miała tylko jedno do ogarnięcia, a nie troje jednocześnie.

Leżały na rozgrzanej i skąpanej w słońcu plaży. Było sobotnie popołudnie, żar lał się z nieba. Hanka miała kolejny spokojny, wolny weekend w nowej pracy więc postanowiła spędzić go na pokazywaniu swojej dupy słońcu w towarzystwie siostry robiącej to samo i dzieciaków, które rozpierzchły się po plaży w poszukiwaniu wrażeń, dając tym samym ciotce i matce święty, niezakłócony spokój na opalanie bladych dup. Okutane jedynie w niteczkowe figi wpijające się w skórę leżały jak dwie wyrzucone przez sztorm foki z wciśniętymi w tęczowe ręczniki (prezent od Dawida) twarzami. Tuż przy ich głowach stała turystyczna lodówka, która kryła zapasy kanapek i napoju w razie gdyby kogoś napadł wilczy apetyt na plaży, na której roiło się od kiełbaskowych boy'ów i budek z zapiekankami, hot-dog'ami i innymi cudami wypełniającymi żołądek w czasie letnich szaleństw.
Nieopodal Antek wraz z Michałem starali się utrzymać kolorowy latawiec w powietrzu tak wysoko, że wyglądał jak kropka na niebie. Biegali między ludźmi nie zwracając na nich uwagi, toteż nie raz i nie dwa zdarzyło się, że Antek bądź Michał nadepnęli komuś na coś lub przewracali się o plażowe parawany.
Sylwek spokojnie siedział po lewicy matki ze swoim podręcznym zestawem do kopania grobów w postaci łopatki, wiaderka grabek i dwóch deseczek, które podwędził pewnego dnia sąsiadowi. Nikt nie był w stanie powiedzieć do czego mu te deseczki były, ale bez nich kopanie dołów  piasku tudzież robienie babek było bezsensowne.
Kopał dół. Najprawdopodobniej w jego wyobraźni był to już co najmniej Rów Mariański, który należy nieustannie pogłębiać a urobek z owego pogłębiania składować na ręczniku. Za jego plecami piętrzyła się już spora górka mokrego piachu, który praktycznie całkowicie pokrył ręcznik na którym siedzieć miał Sylwek.

-Wiesz siostra - ciągnęła dalej Hanka podnosząc głowę z ręcznika - sprawa jest prosta. Z dziećmi jak z facetami: przynieś, podaj, i takie tam, ale to na początku. Pieluchy to sama wiesz, najgorsze są początki, ale podobno działa instynkt. Gdyby jeszcze tylko ten instynkt działał znieczulająco na kupę i jej czad, było by bosko - zamyśliła się przypominając sobie jak zwymiotowała po przewinięciu pierwszy raz Michała.
-No, no i nie trzeba im zabraniać pewnych rzeczy, żeby się nauczyły, że nie wolno - podsumowała mimowolnie Marta.
-Dokładnie! Każde dziecko musi się skaleczyć, upaść, przewrócić, oparzyć i takie tam.
-Zjeść dwie muchy i swoje wiadro piasku też - wtórowała jej Marta.
-No widzisz, sama dobrze wiesz jak to jest.
-No wiem, ale niestety stres przed wychowaniem jest silniejszy póki co niż zdrowy rozsądek.
-Chłopaki chcecie coś zjeść? - Hanka krzyknęła do Antka i Michała, którzy właśnie zbliżali się do nich trzymając w rękach połamany latawiec.
-Może kanapki z ogórkiem - Antek zdyszany bieganiem wysapał Hance w twarz.
-A Ty młody?
-Ja nie chcę. Zobacz jaki mam brzuch - Michał objął rękami swój pępek, na którym napięta, lekko włochata skóra ledwo trzymała się chuderlawego ciała. Był chudy choć zawsze poprawiał wszystkich, że jest SZCZUPŁY.
-Ty dziecko weź nie bredź - Hanka uśmiechnęła się do niego wciskając mu bułkę z serem.
-Mamo może daj coś Sylwkowi do jedzenia, bo właśnie zajada piasek.

I oto za plecami Hanki i Marty siedzący na zakopanym pod piachem ręczniku Sylwek ochoczo acz z miną niezbyt zadowoloną, wcinał piasek wprost z łopatki przeżuwając każdy kęs kilka razy.

-Sylwek! Co ty dziecko wyczyniasz? - Hanka zaskoczona sytuacją wysyczała do syna - Czyś ty oszalał?
Popatrzyła na nią z niezrozumieniem - Przecież nawet ciocia powiedziała, że "Każde dziecko musi zjeść swoje wiadro piasku i dwie muchy". - wyjaśnił szybko - Wolę mieć to za sobą, bo wiesz mamo, piasek wcale nie jest taki dobry jak Twoje spaghetti, a co do much, to się załatwi. W przedszkolu mamy kilka - popatrzył na matkę i ciotę po czym kontynuował spożywanie piasku z plaży.

-Właśnie o tym mówię - Marta zwróciła się do Hanki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz