Siedzieliśmy z Hanką w samochodzie jak dwie pieczone kaczki w piekarniku. Pot lał mi się strużka po skroniach, szyi aż do mojej biednie owłosionej klaty mocząc co chwila kolejne suche jeszcze partie mojego t-shirt'u.
-Cycki przykleiły mi się do brzucha - jęknęła Hanka gapiąc się przez okulary przeciwsłoneczne na sygnalizację w oczekiwaniu na zielone, zbawcze światło, które pozwoli na odrobinę chłodu jaki wpadnie do wnętrza samochodu wraz z wiatrem.
-Dlaczego ta pieprzona klima musiała się zepsuć właśni dzisiaj? I dlaczego ja dziś nie założyłam czegoś na cycki, przynajmniej by się nie kleiły nigdzie - syknęła ponownie.
-Nie wiem, ale jak zaraz nie ruszymy to mi się jaja usmażą - jęknąłem spoglądając ukradkiem na termometr samochodowy. Wyświetlał 35,3'C.
Zmierzaliśmy w gęstym korku ulicznym z prędkością bliską całych 10km/h w kierunku wymarzonego przystanku - Secret Place. Przed nami ciągnął się sznurek samochodów o rejestracjach wskazujących, że nie jesteśmy jedynymi mieszkańcami tego miasta, którzy postanowili dziś wyjechać samochodem w miasto. Może to klimatyzacje zainstalowane w samochodach nakłoniły ich wszystkich do schłodzenia się w mieście a nie w domu, gdzie zapewne temperatura była równie wysoka co na zewnątrz. Nie sądziłem aby akurat wszyscy postanowili pojechać dziś na zakupy. Był czwartek a do tego nieplanowany dwudniowy urlop Hanki i Dawida, którego zostawiłem w domu, skwierczącego z bólu i gorąca, z poparzeniami słonecznymi pokrytymi grubą warstwą maślanki, leżącego na wznak i gapiącego się w telewizor.
-Współczuję Dawidkowi - wyjęczała Hanka.
-Weź przestań, mówiłem mu wyraźnie: Żadnego opalania się na oliwę z oliwek. Zresztą, on mnie nigdy nie słucha, a Twoja kochana siostra zawsze ma genialne pomysły. Skąd ona wytrzasnęła ten sposób? - zainteresowałem się.
-Przywiozła go wraz ze swoim Włochem, który twierdzi, że jego babcia od wieków opala się na oliwę z oliwek - zamyśliła się - nic dziwnego, że wygląda jak wysuszony kawałek mięsa.
-Ty a dlaczego wy właściwie macie dziś wolne? To chyba nie jest normalne, że w ciągu tygodnia firma stoi.
-Nie stoi. Tylko my - zarząd mamy dziś wolne na poczet przyszłego tygodnia. Musimy zostać za tydzień codziennie po 3 godziny dłużej. Wolne wynika z planu zabezpieczeń jaki nasz szanowny dyro postanowił w końcu zainstalować w biurze zarządu.
-Co masz na myśli? Chyba nie system komputerowy?
-W związku z tym, że przejmujemy skarbiec i wszystkie transakcje gotówkowe na siebie zainstalują nam bramki bezpieczeństwa, wiesz takie jak na lotniskach, żeby przypadkiem ktoś czegoś nie wyniósł.
-A co można wynieść z waszej firmy? Ryzę papieru czy długopis?
-Nie, ale może ktoś wpadnie na pomysł wyniesienia sztaby złota - zażartowała Hanka - czaisz? 25kg złota w torebce. Mimo wszystko, dlatego mamy wolne właśnie, bo instalują dziś w całym naszym pionie bramki, komputery, skanery i takie tam, więc praca dziś nie miała by sensu ze względu na brak komputerów chociażby no i ogólnego chaosu związanego z remontem.
-Takim to dobrze - westchnąłem.
-O, odezwał się ten co nie ma dziś wolnego...
-Sorry ale ja sam sobie grafik ustalam. Tak to jest jak się ma swoją działalność - uśmiechnąłem się i wystawiłem głowę do słońca z nadzieją, że choć trochę wykorzystam czas spędzony w samochodzie na smażeniu swoich jaj jako czas na opalenie swojej bladej gęby.
Na dolnym poziomie sklepu jak zwykle panował półmrok w kolorach bliskich darkroomowi - od czarnych ścian po czerwone światła latarni. Zupełnie jakby miały zachęcać do niecnych czynów przybyszy spragnionych nie tylko zakupów treści erotycznej ale również przygód wszelakich. Mimo wszystko panowała tam też atmosfera rzeźnickiej chłodni z temperaturą nie wyższą niż 13'C, aż para z gęby leciała. Brakowało tylko martwych ciał zwierząt wpatrzonych jednym okiem w posadzkę, zwieszonych z sufitu na stalowych hakach. Jedyne co zwisało tego dnia z sufitu to girlandy w kolorach polskiej flagi. Zapomniany gadżet po mistrzostwach Europy.
Hanka krzątała się nieco między regałami wypatrując czegoś szczególnego, kiedy nagle wytrącił ją z zamyślenia delikatnie brzmiący falset.
-Dzień dobry kochana, czego właściwie szukasz w naszym sklepie - brzmiał koleś odziany w gumowe spodnie i tak samo gumową koszulkę na ramionkach. Czerwony lampas ciągnął się spod jego pachy po stopę wyznaczając bardzo dokładnie kontr jego chudego jak patyk ciała. Wyglądał trochę jakby go ktoś wrzucił w rozpaczy wielkiej do kotła z płynną gumą, która centymetr po centymetrze okryła bardzo dokładnie jego kościsty korpus.
-Czy wiesz, że to sklep dla gejófff? - zainteresował się.
-Jasne, że wiem. Nie jestem tu pierwszy raz, ale za to pan chyba tak - Hanka przygasiła kolesia.
-No jestem nowy od niedawna.
-A ja jestem stara od dawna i jestem tu z przyjacielem i nie zawaham się go użyć - wychyliła głowę nad regał z czarnymi dildo ustawionymi jak armia zbawienia w poszukiwaniu mojej czupryny - o tam jest.
Wychyliłem się.
-Cześć Andrzej, nooo widzę, że Ci się porządnie schudło - przywitałem się z nowym sprzedawcą, którego znałem z dawnych czasów mojego szaleństwa w klubach. Tyle, że wtedy miał jakieś 50 kilo więcej na sobie własnego ciała, tłuszczu, wszystko jedno. Wyglądał teraz jak prosiak na diecie Dukana.
-No cześć! - uścisnął mi dłoń swoimi kościstymi palcami i przymierzał się do pocałunku. Odskoczyłem.
-Nie nie. Ja mam męża i jestem mu wierny - podniosłem do góry prawą dłoń, na której serdecznym palcu spoczywała obrączka.
-O żesz. Ty!? - zdziwił się - Niemożliwe! Jak to możliwe!? - zaskoczony patrzył na mnie jakby własnie doznał porażenia prądem.
-No wiesz, na każdego przychodzi czas - roześmiałem się - słuchaj szukamy cockringów na prezent.
-Są w szklanej gablocie po lewej stronie w drugiej części sklepu. Pokażę Wam - położył rękę na plecach Hanki i pchnął do przodu prowadząc w stronę jeszcze ciemniejszych czeluści gdzie już daleka witał nas rozstawiony na stelażu sling, który niegdyś zakupiła też Hanka.
-O właśnie, o takie mi chodziło - Hanka podeszła do gabloty i niczym mała dziewczynka gapiła się na eksponaty wyłożone jako ekspozycja.
-Jaki rozmiar? - zapytał Andrzej.
-O cholera! Zapomniałam - Hanka przerażona popatrzyła na mnie - Yyyyy... Chy.. chyba... Chyba standardowy, tak mi się wydaje - patrzyła na mnie porozumiewawczo uśmiechając się pod nosem.
-Mnie nie pytaj, ja nie wiem jakiego Karol ma - uchyliłem się od odpowiedzialności.
-To wezmę taki który kupują najczęściej.
-Aha - zmartwił się nieoczekiwanie Andrzej - Czyli 45mm - Wydukał lekko zdegustowany jakby oczekiwał, że Hanka poda za chwilę wartość przekraczającą jego najśmielsze oczekiwania, by mógł zaraz wyobrazić sobie ogromnego fallusa Karola. Wyciągnął pożądany rozmiar z gabloty i wręczył Hance.
-Ciężki - zauważyła.
-Przyzwyczai się.
-Czy jak będzie za mały to będę mogła go wymienić? To prezent więc nie wiem co i jak i czy będzie pasował.
-Generalnie nie wymieniamy towaru, ale jak to tylko kwestia przymiarki to OK. Szczególnie jeśli będzie za mały - zgodził się podkreślając dokładnie warunek wymiany i zapakował krążek do papierowej torebki z logo sklepu.
Poniedziałkowy poranek nie był mniej chłodny niż czwartkowe popołudnie. Słońce już o szóstej przypiekało ludzi w autobusach i samochodach sunących gęsto utkanymi ulicami w żółwim tempie.
Dawid zwisał półprzytomny nad stertą papierów popijając co rusz łyk kawy ze swojego biurowego kubka do którego od czasu do czasu mówił wyżalając się na swoje nędzne życie korporacyjne.
W końcu korytarza nagle trzasnęły drzwi a po chwili słychać było energiczne kroki zbliżającej się postaci.
-Cześć kochana! - Dawid w ciemno przywitał nieznajomą.
-Zrób mi proszę kawy bo umrę zaraz - znajomy głos Hanki zabrzmiał jakby w nocy przetarabaniła się ze stadem słoni.
-Już idę - Dawid podniósł zaspane pośladki z fotela i ruszył w stronę biurowej kuchni, gdzie czekała na niego już Hanka - O chrystusieniebjeski - syknął na widok Hanki - Co Ci się stało?
Stała przed nim postać w szarej, lnianej sukience z torebką na ramieniu i fryzurą na kształt wybuchu bomby wodorowej w stodole pełnej słomy, makijaż wskazywał na szczególne oznaki niewyspania, które uniemożliwiły dokładne dobranie doń podkładu, koloru kredki do oczu czy cienia do powiek - każdy był inny.
-W skrócie czy panoramicznie?
-W skrócie i panoramicznie poproszę.
-Zakupy z Twoim mężem, niespodzianka dla Karola, seks, przerażenie, szpital, biuro.
-Zaraz zaraz, nie rozumiem, jaki szpital - Dawid ocknął się nagle łapiąc pełen kontakt z poniedziałkową rzeczywistością.
-Grzmociliśmy się wczoraj z Karolem kilka godzin po tym jak dałam mu cockring. Pominę fakt, że miała z milion orgazmów a on ani jednego. Wyobraź sobie, że jakoś około trzeciej w nocy Karol delikatnie obudził mnie szamotaniem się w łóżku. Szczerze mówiąc myślałam, że skoro nie doszedł ze mną to bawi się sam ale nie. Próbował zdjąć cockring z kutasa - przyciszonym głosem Hanka wyjaśniała powód swojego wyglądu.
-No i co? Potargał Ci włosy?
-Oj przestań. Kutas mu naciągnął tak krwią, że nie chciał opaść. Czerwony był jak cegła, jaja napuchnięte a za nimi zaciśnięty cockring. Karol w panice, że mu kuśka obumrze czy coś, ja zdezorientowana dzwonię pod 112. Ten, że nie, bo wstyd i takie tam. Ale jak zimna woda pod prysznicem nie pomogła to sam wykręcił 112 no i pojechaliśmy na pogotowie.
-O ja pierdziu. Czyli co? Za mały cockring kupiliście? - zainteresował się Dawid.
-No jak się okazało o wiele za mały. Ale słuchaj na pogotowiu pielęgniarka dyżurna pyta nas zza pancernej szyby przez dziurkę kurwa co się stało. W hollu ludzi jak na koncercie rockowym a Karol szepcze kurwa jej w tą dziurkę jak w konfesjonale, że mu siusiak spęczniał. Ta nic nie słyszy i tak przez kilka minut, że proszę głośniej i tego tam. Ten jak nie weźmie się nie wkurwi, jak nie ryknął na całą sale: "Chuj mi zdrętwiał głucha babo!", to tamta aż wbiła się w fotel. Stoję patrzę i palę się ze wstydu. Przybiegł lekarz, żeby zobaczyć co i jak. Patrzy, patrzy i mówi nagle, że trzeba będzie piłką do metalu przeciąć. No i Karol zbladł i padł. Ja se myślę: Kurwa, no utną mu Wacka i po sprawie. Drapię się po głowie, myślę no i przerażona w panice gadam z lekarzem, że może jakiś inny sposób, że może coś na odciągnięcie krwi z prącia, a Karol leży jak kłoda na kozetce z kutasem czerwonym i twardym jak cegła na wierzchu. Lekarz patrzy na niego, patrzy na mnie i mówi: Okład z lodu. Powinno wystarczyć. I śmieje się do mnie.
-Ty sobie żartujesz ze mnie - Dawid z oczami jak pięciozłotówki gapił się na Hankę.
-Nic a nic. No ale słuchaj. Godzinę później Karol siada na kozetce i mówi, że mu zimno, a na jego przyrodzeniu zainstalowany worek z lodem. Patrzy na to i jęczy, że boli, że zimno i takie tam. Przyszedł lekarz odwiązuje worek a tu kutasek jak orzeszek laskowy, cockring spoczywa spokojnie na jajkach Karola a ten się zaczyna cieszyć i gada do Wacka jak to mu było przykro, że go tak potraktował. Dostał jakąś tam maść i odwiozłam go do domu. No i sama przyjechała przed chwilą tu. Czuję się jak z magla wyjęta. Daj tą kawę, bo padnę i odwołaj mi dziś trzy pierwsze spotkania proszę.
-To raczej zrozumiałe, ale nie zdziw się jak Arturro do Ciebie zawita o 11:00. Miał w zeszłym tygodniu spotkanie w Artaximie, a on chce pracować u nas.
-Ha! Przyjdzie koza do woza, a nie mówiłam? - zaśmiała się półprzytomna Hanka i wychyliła jednym duszkiem kubek kawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz