23 lipca 2012

106. Sto szósty. Antek się nie uczy się.

Przedpołudnie przy kawie. Na stole piętrzy się włoska babka drożdżowa rozsypując swoje okruchy wokół talerza na którym krajobraz wygląda co najmniej jakby w samej babce eksplodował granat przeciwpiechotny. Tuż obok zaparzacz elektryczny z kawą, której aromat przesiąkł już nawet od mojego szpiku i dzbanuszek z mlekiem.
Hanka miała wkurwa - ewidentnego, choć sama nie była w stanie określić co dokładnie ją tak wkurwiało. PMS w każdym razie to nie był.
Za oknem majaczyło młode lato, właściwie letnia sauna, która wilgotnością powietrza bliską stu procent w temperaturze czterdziestu stopni doprowadzała człowieka do samozapłonu oby tylko nie stopić się jak lody położone na słońcu.
-Denerwuje mnie to dziecko. Gnojek zawala szkołę - wyjaśniała nagle Hanka.
-Mówisz o kim teraz ob nie mogę skupić neuronów przez tą pogodę - zapytałem.
-No Antek. Zapisałam go w zeszłym roku do ogniska muzycznego, pamiętasz?
-No. Na gitarę chyba.
-No i teraz gra na gitarze, a właściwie odpierdala manianę. Pobrzdęka ćwiczenia i później wyczynia na niej niestworzone rzeczy. Mam czasem ochotę wziąć ten instrument i rozwalić go o podłogę jak na dobrym koncercie metalowców.
-Rozumiem, że po prostu ma w dupie gitarę.
-Kochany, nie! - zaoponowała Hanka - gra jeszcze na puzonie i perkusji. Zastanawiam się gdzie w tym wszystkim jest szkoła.
-Martwi Cię to, że Antek za dużo robi czy co?
-Trochę. On mi nawet nie mówi, że idzie na jakiś konkurs w szkole. Ostatnio miał 2 miejsce konkursie recytatorskim, a powiedział mi o tym po wywiadówce jak go zapytałam o co chodzi. Dopiero później powiedział mi, że był też na olimpiadzie historycznej i konkursie matematycznym.
-No i czym ty się martwisz?
-Że się nie uczy - dość sceptycznie zabrzmiała Hanka - w domu siedzi tylko przed TV lub grami w necie, w pokoju syf jak po wybuchu bomby jądrowej, książki pieprzenięte gdzie popadnie. No ja oszaleję. A jeszcze dziś koniec roku. Ciekawa jestem z jakim świadectwem przyjdzie do domu. Założę się, że będą prawie same dwóje.
-Jak na mój gust to się nieco za mocno przejmujesz, bo skoro bierze udział w konkursach to chyba musi mieć jednak trochę tej wiedzy. A to, że jest leniwy... - zawiesiłem głos próbując przypomnieć sobie Roberta, który podobnie jak Antek miał zwykle na wszystko, krótko mówiąc wyjebane - jest leniwy jak jego stary - zamknąłem myśl.
-Żebyś kurwa wiedział.

W korytarzu zazgrzytał zamek w drzwiach.
-Cześć mamo! Wróciłem - Antek krzyknął z korytarza i szybko zatrzasnął drzwi do pokoju.
-Haaaalo! Gnojku! Choć no tu! Ale już - Hanka krzyknęła do Antka.
Drzwi od pokoju uchyliły się.
-Ale co chcesz? Musze poćwiczyć na gitarze, bo mam dziś jeszcze koncert na koniec roku w ognisku - Antek marudnym głosem zapytał.
-Wujek jest. Przywitałbyś się i pochwalił swoim świadectwem.
-No dobra - nieco znudzony wmaszerował do kuchni - cześć wujek, chcesz posłuchać jak gram na gitarze, czy wolisz jak gram na puzonie? - przywitał się ze mną złożywszy ofertę koncertu na trąbę i bas.
-Pokaż świadectwo leniu - Hanka domagała się.
-No dobra, masz. Nie ma czerwonego paska niestety. Sorry mamcia.
-Czerwony pasek to ty będziesz miał zaraz na tyłku za te jedynki - zagrzmiała groźnie i spojrzała na kartkę papieru z ocenami syna. Wybałuszyła oczy - Chyba Ci dali złe świadectwo. Gdzie te jedynki i dwóje? - popatrzyła na mnie podając mi świadectwo Antka.
-Jakie jedynki? Weź się kobieto ogarnij - Antek zachichotał - weź weź mamo.
-To dlaczego masz tylko dobre zachowanie? Gdybyś miał wzorowe to miałbyś pewnie czerwony pasek i nagrodę - zaciekawiłem się.
-No bo pani w szkole uznała, że jestem za leniwy i wstawiła mi dobre zachowanie. Ale wujek nie bój żaby, ja nie mam czasu na wzorowe zachowanie - wyjaśnił Antek.
-Jak to nie masz czasu? - zaciekawiła się Hanka.
-No mamo weź pomyśl - Antek szybko przeszedł do wyjaśnień - jak mam mieć czas na wzorowe zachowanie jak chodzę na kółko plastyczne, teatralne, ognisko muzyczne z trzema instrumentami, gram w gry z kolegami i chodzę do szkoły?
Hanka popatrzyła na syna, oczy zmieniły się jej w dwa wielkie jeziora pełne dumnych łez a twarz poczerwieniała z zachwytu.
-Widzisz! - zwróciła się do mnie - Nawet jego wychowawczyni uważa, że jest leniwy, a tu proszę, on ma wyjebane ale z jakimi efektami.
Przytuliła syna do piersi czochrając jego czuprynę.
-Swoją drogą gdzie jest Sylwek i Michał?
-Poszli na lody, ja nie poszedłem, bo nie mam czasu. Ubierajcie się, bo za dwie godziny koncert na zakończenie roku w ognisku muzycznym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz