Mówiłem Wam już, że Hanka szukała nowej pracy całkiem niedawno?
Nie mówiłem. A było o czym.
Za oknem leniwie i powoli budził się dzień, świt stawał się coraz jaśniejszy a zza horyzontu powolnie wysuwało się słońce pomarańczowe jak sok z cytrusów, kiedy moje bębenki w uszach ogłuszył dzwonek telefonu.
Łypnąłem okiem na budzik stojący jakieś pół metra przed moją twarzą na szafce nocnej. Wskazówki jakby dopiero co się obudziły, ruszały się mozolnie i ospale.
-Maaatko - jęknąłem - kogo tu niesie o tej godzinie. Jest piąta - syknąłem pod nosem licząc chyba na to, że telefon przestanie dzwonić kiedy odwrócę głowę w stronę śpiącego męża. Ale nie przestał.
-Misiek odbierz kurwa ten telefon, bo spać nie można - Dawid zirytowanym zaspanym głosem wysyczał mi swoje opary z zaspanej gęby wprost w twarz.
Podniosłem głowę. Telefon wciąż dzwonił.
-Halo?
-Śpisz?! - w słuchawce rozległ się entuzjastyczny i pełen werwy głos. Znajomy głos kobiecy.
-Hanka? - jęknąłem.
-No kochany słuchaj, generalnie to musimy się koniecznie dziś spotkać, bo mam ogromny problem z tymi aplikacjami. Zupełnie nie wiem od czego mam zacząć, a oferty pracy normalnie mnożą mi się i dzielą z minuty na minutę i wiesz.. - rozklekotała się jak bocian na rykowisku. Mówiła, ale słuchanie jej o tak wczesnej porze było mordęgą.
-Hanka! - próbowałem jej przerwać.
-Co? - zdziwionym głosem zapytała przerywając potok słów.
-Jest piąta. Mogę zadzwonić później? Dawid chce jeszcze spać i ja właściwie nie wiem czy to sen czy już jawa.
-O jeny, jawa i dla ścisłości jest piąta siedemnaście i marnujecie tylko czas na spanie - syknęła i rozłączyła się.
-Co chciała? - Dawid z twarzą wciśniętą w poduszkę wykrztusił z siebie ledwo słowa.
Usiadłem oparłszy się o wezgłowie łóżka, przetarłem oczy i popatrzyłem wprost przez okno na wschód słońca, a później chwilę na Dawida, którego pozycja spania w tej chwili przypominała malowidło egipskie gdzie lewa noga wystawała spod kołdry ukazując bajecznie owłosioną łydkę, zgięte kolano i kawałek uda. Dalej była już tylko śnieżnobiała kołdra, kawałek ręki i głowa skierowana twarzą w poduszkę.
-Nic, chce się później spotkać. Martwię się o nią. Od kiedy padła firma jest jakaś niespokojna, wiecznie zabiegana - wyjaśniłem.
-To chyba naturalne. Ja też lekko nie mam - sapnął Dawid - chodź jeszcze spać.
-Kochanie, czy pamiętasz kiedy oglądaliśmy razem wschód słońca? - zagaiłem gapiąc się na rąbek wschodzącej tafli, która za pół godziny oślepi mnie doszczętnie, a teraz zachwyca mnie swoim urokliwym kolorem.
-Nie pamiętam, ale błagam nie każ mi robić tego dzisiaj.
Wśliznąłem się pod kołdrę i przytuliłem do męża. Zasnęliśmy.
Ona zawsze wzbudzała spotęgowane zainteresowanie otoczenia nawet jeśli siedziała w podartych spodniach na pękniętym krawężniku tuż po imprezie zakrapianej suto alkoholem. Dzisiaj jednak wyglądała jak zjawa wyjęta z pisma Glamour czy wycięta wprost z okładki amerykańskiego Vouge'a. Już to czułem, zwolnione tempo akcji, rozstępujący się na boki ludzie by udzielić jej możliwości przejścia środkiem chodnika krzywego jak powierzchnia Księżyca i ona sunąca wprost na mnie między postaciami szarymi jak jesienny dzień. Poły płaszcza czerwonego jak krew rozchylały się na boki smagane wiatrem, jej aksamitnie kremowa jednoczęściowa sukienka przecięta czarnym, grubym paskiem w talii, korale podskakujące na jej falujących piersiach i obcasy krwistych szpilek wbijające chodnik z siłą wodospadu w głąb ziemi. Na nosie miała swoje czarne, wielkie jak oczy muchy okulary przeciwsłoneczne a w prawej ręce dzierżyła czarną kopertówkę.
-Jeeeeesu Hanka! - wykrzyczałem - wyglądasz zjawiskowo! Chyba brak pracy Ci służy, bo nie pamiętam kiedy wyglądałaś tak cudnie - egzaltacji mojej nie było końca.
-Ucisz się - przyłożyła mi palec do ust i chwyciła pod rękę wciągając do pobliskiej kawiarni - Chodź! - zaordynowała.
-OK, OK ale co jest? - zdezorientowałem się.
-Siadaj, zaraz Ci opowiem - wcisnęła mnie w fotel przy stoliku a sama skinęła na kelnera - Dwa Cappuccino poproszę!
-No to co się stało? - zainteresowałem się.
-Byłam właśnie na rozmowie o pracę i nie zgadniesz kto mnie rekrutował - zaczęła.
-No nie zgadnę, ale mogę się domyślać. Przede wszystkim powiedz co to za praca, bo nic nie mówiłaś.
-Dyrektor ds. administracji środkami stałymi - wyjaśniła - Arturro Srurro kurwa - ściszyła głos - no myślałam, że jebnę jak go zobaczyłam w drzwiach - zdenerwowanym głosem ciągnęła dalej. -Przywitał mnie tak serdecznie, że nie wiedziałam czy mam orgazm czy dostaję pierdolca piątego stopnia. Gnój się zakręcił wokół prani prezes z Atexu, który przejął właśnie firmę w której miałabym pracować.
-Niewiele z tego rozumiem, ale może zaraz zajarzę - wyjaśniłem.
-Arturro wiedział o plajcie firmy na kilka miesięcy przed ogłoszeniem oficjalnego stanowiska prezesa zarządu. Nic mi o tym nie mówił mimo, że firma miała płynność finansową a plajta była ukartowana by łatwiej przejąć ją przez konkurencyjną firmę, której właścicielem jest brat mojego byłego szefa i mąż laski, która podobała się Arturro od dawna. Larwa jedna wali męża na boki. No i takim oto sposobem Arturro dostając odprawę w starej firmie i waląc szefową konkurencyjnej firmy dostał ciepłą posadkę na stanowisku zastępcy prezesa zarządu, co oznacza, że byłby moim bezpośrednim przełożonym.
-No dobrze, ale co to zmienia w odniesieniu do Twoich poszukiwań pracy? - dalej nie rozumiałem.
-Chodzi o to, że oni mnie chcą mimo wszystko. Jest jeden warunek.
-Jaki?
-Mam zatrudnić wszystkie osoby, które pracowały wcześniej ze mną w tym Dawida.
-No to fantastycznie! Bo mój mąż już obrasta tłuszczem.
-Fantastycznie, fantastycznie tyle, że muszę zatrudnić też Agniesię sresię.
-Tą, która pracowała z Dawidem?
-Właśnie tą.
-I co w tym złego? - zapytałem.
-Od razu zwietrzyłam, że chodzi nie tyle o zatrudnienie jej co o nią samą.
-Oj jesteś chyba zbyt przewrażliwiona. Jakie masz podstawy żeby tak sądzić?
-Że zacytuję, pozwól: "No i oczywiście naszą kochaną asystentkę Agnieszkę też powinnaś zrekrutować" - zacytowała słowa Arturro.
-Czaję. - upiłem łyk kawy - i co teraz?
-Dziś mam już poumawiane spotkania z ludźmi na te stanowiska.
-To już tam pracujesz? - zdziwiłem się.
-Tak, od... - zerknęła na zegarek - ... trzech godzin. Muszę lecieć. Zapłacisz?
-Tak.
Poszła.
Do pokoju wszedł młodzieniec odziany w czarny, połyskujący garnitur, niebieską koszulę i krawat-śledzik. Na nogach błyszczały mu pantofelki-cwelki wypolerowane jak psie jajca. Na czole miał kilka pryszczy świadczących o tym, że niedawno odstawił Clerasil i przestał dbać o cerę, która właśnie pokrywała się kropelkami potu. Pewnie ze zdenerwowania i stresu wynikającego z rozmowy kwalifikacyjnej.
Wszedł nieśmiało ze spuszczoną nieco głową i podszedł do stołu, przy którym siedziała Hanka w swojej kremowej sukience z rozpiętymi dwoma guzikami, co spowodowało, że jej piersi przy mocniejszym ruchu mogłyby by wysprężynować poza powierzchnię materiału, który je okrywał.
Młody popatrzył na Hankę.
-Pan się nie boi tak. Niech pan podejdzie i usiądzie. Spokojnie, to tylko rozmowa - uśmiechnęła się do młodego.Wstała. Sukienka delikatnie rozchyliła się przed oczami delikwenta wprowadzając go w jeszcze większe zakłopotanie.
-Jestem Hanna Kowalska i poprowadzę dziś z panem rozmowę.
-Miło mi panią pomacać - młody wypalił bezwiednie podając Hance rękę - to znaczy poznać. Przepraszam - uśmiechnął się czerwony jak cegła.
-Pozwoli pan, że macać się dziś nie będziemy. Poprzestańmy na rozmowie póki co - Hanka szybko rozładowała atmosferę spięcia.
-Tak, tak, przepraszam jeszcze raz, ale pani.... - młody zawiesił się. W jego głowie zakiełkowała myśl, że właśnie stracił pracę nie odbywając jeszcze rozmowy z pracodawcą.
-Panie Tomaszu, nie będziemy gadać o pana doświadczeniu, bo to znam z pana CV i listu. Chciałabym pana zapytać natomiast czy lubi pan imprezować i jeśli tak to jak często i gdzie?
Popatrzył na nią zdziwiony.
-Yyyy no staram się w weekendy od czasu do czasu pójść gdzieś...
-Dobra dobra, gdzie konkretnie poproszę. Bo widzi pan, praca jest od jutra, a mamy dziś czwartek, więc w piętek wieczorem idziemy na firmowe balety do gayfriendly clubu o nazwie Barnabasz. I dlatego chcę od razu pana uprzedzić, że weekendy mamy wolne, nie nosimy pracy do domu i w każdy piątek idziemy wspólnie do baru na piwo. Odpowiada to panu?
-Yyy... No tak!
-Dobra, tu ma pan umowę. Proszę podpisać tu, tu i tu podając też datę, bo przecież ta pinda z sekretariatu nie mogła jej wpisać od razu - wskazała miejsca do podpisu Tomaszowi, który zmieszany ale zadowolony o czym świadczył jego uśmieszek pod nosem, podpisywał dokumenty.
-Dlaczego gayfriendly?
-Co? Aaa klub? No bo w moim dziale mamy wielu gejów i lesbijek. A ja lubię dobrze się zabawić. Witam na pokładzie. Ale ostrzegam, praca jest pracą a zabawa zabawą. Jak usłyszę, że gadasz na imprezie o pracy to Cię zwolnię - popatrzyła badawczo na nowego pracownika i roześmiała się perliście - żartowałam. Najpierw się z Tobą napiję, pójdę do łóżka a później zwolnię dyscyplinarnie za sypianie z szefową - znów popatrzyła badawczo na niego.
-Rozumiem pani Hanno, ale ja nie sypiam z pracownikami, a tym bardziej z szefową - wyjaśnił.
-Wszyscy tak mówią, a później mamy tu przedszkole pracowniczych dzieci.
-Ale ja mówię poważnie.
-Wiem, wiem, jesteś gejem. A i Hanka jestem a nie żadna pani.
-Tomek. I nie jestem gejem - uśmiechnął się.
-Szkoda, bo sypiam tylko z gejami.
Tomek już wiedział, że praca z Hanką będzie pełna niespodzianek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz