17 sierpnia 2012

111. Sto jedenasty. My.

Dawid wpada czasem do domu po pracy z chmurą gradową nad głową i nic go nie interesuje.
Siedzę w fotelu wlepiony w ekran telewizora zabijając nudę kolejnym reality show. Wrzeszczy wtedy na mnie, że wszystko na jego głowie, że on ma pod górkę wiecznie i że nie wyrabia się z niczym, a ja mu w tym nie pomagam.
W myślach wybucha mi zawsze wtedy kolejna Etna i Wezuwiusz zalewając mnie czerwoną gorączką a dym z uszu mi bucha, aż nie wrzasnę ja.
Obrazki takie zdarzają się z częstotliwością wznoszenia się sinusoidy, toteż niespecjalnie przejmuję się jego histeriami, że mnie zostawi, że on ma wszystkiego dość, że to tak być nie może, że musimy coś zmienić. Ale kiedy pada pytanie: Co? lub Dlaczego? odpowiedź nie pada już żadna chyba, że sapnięcie w stylu: Nie wiem kurwa, mam dość.
No to jak masz dość to zmień coś - myślę wtedy - mnie jest wygodnie tak jak jest.
Trzaska drzwiami, oknami, lodówką, szafkami, rzuca mydłem, chlapie wodą po całej łazience i ma krótko mówiąc wyjebane.

Przytulił mnie na dobranoc. Ja leżący twarzą do ściany, rozmyślający o powstawaniu czarnych dziur w kosmosie czuję nagle jego włochaty tors na swoich plecach i dłonie ciepłe jak bochenki świeżo wyjęte z pieca na swoim torsie.
-Przepraszam - szept burzy moje wyobrażenie o zasysającej materię wszelaką, dziurze.
-Co?
-Oj już kurwa nic - odprzytula się z fochem wielkości dziury ozonowej i odwraca do mnie tyłkiem.
Se kurwa myślę, no żyję z księżną jakąś, bo zapytać nic nie można, tak jakbym czytał w myślach i wiedział wszystko co ma zamiar zrobić i powiedzieć mój jakby nie patrzyć, mąż. Ale nie wiem i nie zamierzam się domyślać. Powtarzam to tryliardowy raz, ale on jak kurwa debil nie przyjmuje tego lub nie słyszy.
-Za co mnie w ogóle kochasz? - pada pytanie z głębi pokoju jakby obraz ze ściany postanowił nagle do nas przemówić. Wiem, że to Dawid dopytuje się o sens istnienia naszego uczucia.
-Za co? Co to zapytanie? Za całokształt - próbuje ominąć trudną rozmowę, która czai się za rogiem.
-Polityczna odpowiedź - stwierdza.
-A czego się spodziewasz o drugiej w nocy? Ze jebnę Ci epopeję o uczuciach jakie do Ciebie żywię? - parskam lakonicznie i nieco sarkastycznie.
-Nie no jasne, najlepiej ominąć temat.
-Chciałem jedynie zauważyć, że to ja nie dostaję jakoś specjalnie wielkich znaków ani sygnałów świadczących o Twoich uczuciach.
-A przytulenie Cię?
-No a za chwilę foch, fajnie.

Rano budzi mnie jego ręka, która rytmicznie masuje mojego twardego kutasa. Aha seks na pogodzenie - myślę zaspany. Nie oponuję, podoba mi się to.
Otwieram oczy i na ten gest jego ręka przestaje już się ruszać.
-Dlaczego przestałeś?
-Chcesz kawę?
-O nie, nie. Teraz to ja cię przelecę.
-Nie mam ochoty. Idę robić kawę.
Nosz kurwa jego mać. Jeszcze chwilę temu próbował doprowadzić mnie do wrzenia orgazmem a teraz nie ma ochoty? - myślę zdezorientowany.
-Ej ej, chwila, co jest?
-Nic. Straciłem ochotę.
Mam czasem ochotę wziąć najostrzejszy nóż w naszej kuchni i zajebać męża kiedy śpi, właśnie za takie zachowania.
-Ale dlaczego?
-Obudziłeś się, a miało być na śpiocha. No nieważne. Chcesz tą kawę?
-Nie, straciłem ochotę. Słuchaj czy ty mnie zdradzasz?
-Weź kurwa przestań - rzuca na odczepne i wychodzi z łóżka.

Cisza w domu panuje już czwarty dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz