16 lutego 2012

95. Dziewięćdziesiąty piąty. Walentynki z patelnią.

-Dlaczego jesteś taka wściekła kochana? - Dawid wiedział doskonale jak przywitać Hankę w progu.
-Błagam Cię! Chociaż nie Ty, nie dziś i nie tutaj - wysapała sykliwie Hanka - Choć nie cierpię Walentynek, to jednak liczyła, że chociaż spotka mnie coś miłego tego dnia. A dziś na dodatek dzień singla. Żenada. Dawid co u Ciebie - zmieniła szybko temat udając, że ją to interesuje.
-Dobra dobra słonko nie zmieniaj tematu. Mów co się stało - nie dawał za wygraną. Chwycił Hankę za rękę i pociągnął za sobą do swojego gabinetu.
Poszła jak na skazanie.
-Przyszłam wczoraj do domu i nic nie zastałam.
-Co masz na myśli nic?
-No nic, żadnej kolacji, żadnej kąpieli, żadnego buziaka. Nic. A Karol cały poprzedni tydzień błagał mnie o zostawienie mu kluczy do mieszkania.
-No ale co liczyłaś, że będziesz miała walentynkową niespodziankę?
-No choć coś niewielkiego. No właściwie coś niewielkiego dostałam - zawiesiła głos.
-Czyli?
-Patelnię.
-Co?
-Ano, patelnię. Teflonową w kolorze czerwonym.
-No to kolor miłości kochana - zachichotał Dawid.
-Szkoda, że jej nie wzięłam ze sobą do pracy to bym Ci teraz przyjebała nią w łeb głąbie.
-Oj nie denerwuj się stara, złość piękności szkodzi. No ale o co chodzi z tą patelnią? - dopytywał.
-Karol zostawił mi karteczkę w kuchni: "Kupiłem Ci Misiu patelnię, bo tamta w szafce ma porysowany teflon. Mam nadzieję, że Ci się spodoba." A jak wrócił do domu to stwierdził, że kwiaty bym i tak wyrzuciła a czekolady nie jadam. Więc patelnia jego zdaniem była strzałem w dziesiątkę.
-No coś w tym jego rozumowaniu jest - popatrzył na nią z wyraźną powagą.
-Ty żartujesz? - nie dowierzała.
-Nie! Ma rację. Kwiaty sam też w końcu wyrzucam, czekoladki które kupuje mi Miś oddaje Tobie lub dziewczynom z handlowego, a tak masz przynajmniej patelnię, też bym wolał dostać coś do domu - wyjaśnił szybko Dawid z nieskrywaną satysfakcją.
-Ty nic nie rozumiesz! To będzie moje poranne chomonto! Już to widzę, wstanę rano przed Karolem i usłyszę: Kochanie zrób mi proszę jajecznicę na tej nowej czerwonej patelni... - zasmuciła się - już ja mu jajecznicę zrobię, ale między nogami - warknęła pod nosem.
-Słuchaj to się wymienimy. Ja też w tym roku nie dostałem nic ciekawego - Dawid zmartwił się lekko.
-A co dostałeś?
-Skarpetki z palcami.
-Fajnie!
-To moja jedenasta para. W dodatku są zielone. Nie lubię zielonego. Nawet sobie pomyślałem, że może Misiek mnie zdradza i kupił je dla kochanka, ale tłumaczył się, że nie i ja mu wierzę.
-Przynieś jutro te skarpetki a ja przyniosę patelnię. Będzie wymiana. A Ty co mu kupiłeś?
-Ja? Nic. Dostał w prezencie wyuzdany seks - zaśmiał się szyderczo na myśl o poprzedniej nocy - mamy ciche dni od pół roku, więc postanowiłem, że coś trzeba zmienić. No i był seks - wyraźnie zadowolony z siebie poklepał Hankę po ramieniu - nie smutaj się kochana, faceci to larwy.
-Ano, żebyś wiedział. Ale Arturro mnie wczoraj uraczył kawą z prądem u siebie w gabinecie, nie mówiłam Ci?
-Nie.
-Dolał whiskey do kawy. Ledwo wyszłam z tego piekła o własnych siłach. Uciekłam właściwie.
-A co znów proponował niecne igraszki?
-Stwierdził, że można by urządzić jakieś swingers party i wspomniał nawet o Tobie, żebyś wpadł ze swoim Miśkiem.
-Ty przynieś jutro tą patelnię. Zrobimy z niej użytek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz